Powszechnie wiadomo, że Piechniczek i Beenkakker nie darzą się wzajemnie sympatią i od wielu miesięcy toczą ze sobą wojnę. Panowie nie stronią również od ostrych słów, wypowiadanych pod swoim adresem. "Od czasu wyboru nowych władz PZPN obecny selekcjoner ma żal, że nic się nie zmieniło, a on bardzo chciałby się aktywnie włączyć w temat - odbudowa polskiej piłki nożnej. Na to ja go pytam, że skoro tak, to dlaczego przez trzy lata nie znalazł czasu, by chociaż raz zajrzeć na trening albo zgrupowanie drużyny klubowej. Nie raczył odpowiedzieć... Inna sprawa to rozliczenie występu na Euro 2008. Wciąż nie możemy się doczekać rzetelnego sprawozdania trenera reprezentacji Polski. Więc ja znowu pytam - kiedy pan Beenhakker zamierza taki dokument przedłożyć?" - zastanawia się Piechniczek. Wiceprezes PZPN nie poleciał do Portugalii na towarzyski mecz Polska - Walia, bo jak sam stwierdził, zostałby tam upokorzony przez szkoleniowca naszej drużyny narodowej. "Nie poleciałem, bo dobrze przewidziałem co wydarzyłoby się dalej. Na lotnisku prezesa Latę najserdeczniej witał menadżer Jan de Zeeuw. Na tym właśnie lotnisku moje drogi rozeszłyby się z panem prezesem. Jego zabrano by do hotelu, w którym mieszka kadra, a ja zostałbym zostawiony samemu sobie. Jestem człowiekiem zbyt doświadczonym, by nie wiedzieć, że całość miała być wyreżyserowanym upokorzeniem mnie przez Beenhakkera" - dodaje Antoni Piechniczek. Więcej w "Sporcie".