- Po przyjściu do klubu dowiedziałem się od kierownictwa klubu, że są tutaj problemy z piłkarzem, niemal legendy. I że bez niego Śląsk Wrocław przestanie istnieć. Chodzi oczywiście o Vuka Sotirovicia - tłumaczy opiekun wrocławskiego zespołu. - Absolutnie doceniam jego umiejętności piłkarskie i być może z tego powodu dużo rzeczy z jego strony tolerowałem. Dałem na przykład swoje nazwisko na pożarcie niektórym dziennikarzom. Jeden z nich wystawił mnie na pośmiewisko człowiekowi, który się pogubił i nadaje się raczej do Kulparkowa. To takie miasteczko pod Lwowem. Znajduje się tam dom dla umysłowo chorych. Musiałem wziąć naprawdę okulary, żeby przeczytać tytuł (Człowiek bez honoru - mowa o Lenczyku - przyp. red). A tytuł, który mnie sponiewierał, mam nadzieję, że został odebrany jako prowokacja. W momencie przeczytania tego wywiadu muszę przyznać, że czułem się jakbym został obrzucony g... W tym momencie bym tego pana - wielkiego piłkarza - bliziutko przytulił do siebie, a nawet bym go długo trzymał po tym, co on zrobił ze mną - skwitował poirytowany trener drużyny ze stolicy Śląska. - Została mi postawiona furtka, z której musiałem skorzystać ratując zespół. Używam słowa "ratując", bo w wielu sytuacjach, nawet w szatni, piłkarze odczuwali, że to co się dzieje jest ponad ich tolerancję. Tym samym dałem również do zrozumienia innym piłkarzom, jak mają wypełniać zawarte w kontrakcie obowiązki. Żeby nie zapominali, że liczy się drużyna. Nie chciałbym już nic więcej mówić na temat sprawy Vuka Sotirovicia. Wszystko zostało powiedziane - dodał. Trener Lenczyk odparł też zarzuty, jakoby nie przepadał za obcokrajowcami. - Ja mam w rodzinie Polaków, Rosjan, Austriaków, Niemców i dla mnie sprawa nacjonalizmu byłaby niegodna mojej osoby - zakończył. Vuk Sotirović bezpardonowo atakuje Oresta Lenczyka!