I nawet jeśli dwóch z nich wróci do kraju bez krążka na szyi, ich występ należy uznać za sukces. Stać ich jednak na wiele, co udowodnili już przed rokiem w mistrzostwach Europy w Barcelonie. Lewandowski zdobył złoto, Kszczot brąz. Taki scenariusz wydaje się teraz mało realny, w końcu to mistrzostwa świata; faworytami są biegacze z Afryki. To jednak tylko sport i niejednokrotnie zdarzały się już niespodzianki. Złoto wydaje się być zarezerwowane. Kenijczyk David Rudisha jest nie tylko rekordzistą globu, ale i z łatwością przechodził kolejne rundy rywalizacji. "On jest dla mnie zdecydowanym faworytem. Biega bardzo mądrze, starał się rozgrywać wszystko tak, by jak najmniej sił tracić, a i tak go nie można było dogonić" - ocenił Kszczot. Trochę bardziej optymistycznie patrzy na to Lewandowski. "To też tylko człowiek. Każdy z nas tracił siły. Nie wiadomo jak potoczy się finał. Poczekajmy" - zaznaczył. Tego samego zdania jest inny uczestnik finału Amerykanin Nick Symmonds: "Oczywiście Rudisha, to niesamowicie utalentowany zawodnik, ale nie ma ludzi, których nie można pokonać". Co może pomóc polskim zawodnikom? "Szczęście. Tego będziemy potrzebowali sporo. 800 m to nie tylko forma, to również umiejętność walki na łokcie. W nogach jest gaz straszny, jestem w życiowej formie i mogę pobiec szybko, ale będę też potrzebował szczęścia" - podkreślił Lewandowski. Obaj taktyki na finał jeszcze nie ustalili. "Muszę porozmawiać z trenerem, jak to rozegrać. Zobaczymy też, jak wiele sił mnie kosztował półfinał. Myślę, że sporo, bo wynik poniżej 1.45, niecodziennie się uzyskuje. Zwłaszcza, że czuję się bardziej zmęczony niż po eliminacjach" - przyznał Kszczot. Trochę więcej zdradził Lewandowski. "Możliwe, że będę się trzymał Rudishy, jak Sudańczyka Abubakera Kakiego w półfinale. Teraz są już zawodnicy, którzy - jak ja nie pójdę za Rudishą - to oni za nim podążą, a wtedy może być nieciekawie" - podkreślił. Dla Polaków nie ma znaczenia jak zostanie rozegrany finał. Zapewniają, że przygotowani są na tzw. atak w końcówce oraz rywalizację na tempo. Po raz ostatni medal mistrzostw świata na dystansie 800 m Polak zdobył w 2001 roku w kanadyjskim Edmonton. Wówczas Paweł Czapiewski wspaniałym finiszem sięgnął po brąz. Teraz według eksperta BBC Marka Butlera mistrzem zostanie... Kszczot. Polscy kibice nie mieliby nic przeciwko temu, by się "przepowiednia" sprawdziła, ale jak podkreślił podopieczny Stanisława Jaszczaka "czas pokaże, bieżna zweryfikuje". Finał 800 m z udziałem dwóch Polaków odbędzie się we wtorek o godz. 14.00 czasu polskiego. Z Daegu - Marta Pietrewicz