Plawgo (KS Warszawianka) po raz ósmy zdobył tytuł na tym dystansie rezultatem 50,11. - Niedosyt pozostał, chociaż gdybym osiągnął wskaźnik PZLA, byłoby to dla mnie ogromną niespodzianką. Zaburzyło by to taki schemat myślenia, który powinien być u sportowca na moim poziomie, ponieważ wyniki przychodzą przy ciężkiej pracy. Trenuję dopiero od marca, a mając na uwadze przerwę w maju z powodu powracającej kontuzji, myślenie o minimum było pozbawione podstaw - powiedział. - Nie będę rozpaczał nad sobą, gdyż jest to konsekwencja tych krótkich przygotowań i trzeba teraz pilnować, żeby nie dopuścić do problemów zdrowotnych w przyszłym, najważniejszym dla mnie roku olimpijskim. Medale mistrzostw świata i Europy mam, od dziś jestem najlepszym w Polsce 400-metrowcem na płotkach w historii, zdobyłem ósmy złoty medal, więc wychodzę w klasyfikacji wszech czasów na pierwsze miejsce. To była taka moja mała ambicja; udało się i pozostaje teraz walka o medal londyńskich igrzysk - dodał Plawgo. Marciniszyn poprawił znacznie rekord życiowy wynikiem 45,27. - Nie przypuszczałem, że będzie tak szybki bieg, tym bardziej, że popsuła się pogoda, bo tuż przed startem zaczęło padać. Wiedziałem, że zbliżę się do rekordu życiowego, ale nie spodziewałem się, że będzie aż taki. Jest mały niedosyt, ale mam nadzieję, że skoro jadę w sztafecie, to Polski Związek Lekkiej Atletyki być może da mi szansę pokazać się także indywidualnie. Jeśli nie, będę walczyć w sztafecie - powiedział zawodnik Śląska Wrocław.