Maciej Nowak, lekarz kadry: - W porównaniu do kilku poprzednich mistrzostw, cały nasz sztab miał więcej roboty. Na przestrzeni ostatnich lat takiego ciężkiego turnieju, jeśli chodzi o stan zdrowia zawodników - właściwie brak stanu zdrowia - nie było. Leszek Salva: Kogo najczęściej musieliście "naprawiać"? - Szanując pański czas, powiem w skrócie, że tylko Piotrek Wyszomirski był tym, który w zasadzie nie korzystał z naszej pomocy. Jako jedyny! Patryk Kuchczyński miał naciągnięty mięsień. "Kaczka" (Mariusz Jurkiewicz - red.) problem z łydką, cały czas dbamy o kolano Grześka Tkaczka. Mieliśmy problemy innej natury - badania przed mistrzostwami pokazały niskie poziomy różnych czynników we krwi, które musieliśmy uzupełniać. Czyli nie tylko masaże, "wcierki" czy zastrzyki, ale też pełna gama wspomagania indywidualnego. A kłopoty zaczęły się jeszcze przed turniejem. - Musiałem podjąć trudną, ale jednoznaczną decyzję o wykluczeniu Marcina Lijewskiego. Nie było sensu go tu ciągnąć, bo złamał żebro. Sławek Szmal musiał się poddać operacji. Tomek Rosiński na jednym z treningów doznał złamania kości śródręcza. Adam Malcher skręcony staw kolanowy i w ogóle nie był brany pod uwagę. Jeszcze Bartek Tomczak. To jest zupełna plaga i na turniej jechaliśmy ze stanem minus cztery. Plus kontuzja Krzysia Lijewskiego, plus ci, których wymieniłem wcześniej. W zasadzie dziesięciu zawodników z pierwszego, czternastoosobowego składu nie była zdolna do grania. Skala tych kłopotów musiała się odbić na wyniku sportowym. - To miało ogromny wpływ, ale chcę podkreślić hart ducha tych zawodników. Ja jestem z tego pokolenia, dla którego orzełek i hymn wzbudza łzę w oku i ci chłopcy idą tym samym torem. Pełen szacunek dla nich i jestem dumny z nich w sensie wychowawczym, że ponieśli ten kaganek dalej. Wielki szacunek dla nich. W końcówce meczu z Niemcami paskudnie wyglądającej kontuzji doznał Krzysztof Lijewski. - Chciałbym zdementować, to co media podawały, że wyskoczyły mu kręgi. W obiegowym slangu można tak powiedzieć (śmiech), ale w wyniku zderzenia z rywalem Krzysiek doznał urazu kręgosłupa o charakterze skrętnym, co z kolei spowodowało uraz dwupoziomowy na nerwy rdzeniowe. Miał kłopoty z oddychaniem, bo dostał uderzenie w plecy. Ból był taki, że nie mógł stawać na nogę. W tradycyjnym leczeniu nazwalibyśmy to rwą kulszową, ale natychmiastowe techniki manualne pomogły go od razu przywrócić do zdrowia. Oczywiście nie ma mowy, żeby zagrał teraz, gdyby była taka potrzeba. Krzysiek musi minimum 10 dni odpocząć od przeciwników i od piłki. Podobno nie tylko zawodnikami sztab medyczny się zajmował... - Z naszych usług korzystali przedstawiciele mediów. Wczoraj kropkę nad i postawił sekretarz generalny związku Marek Góralczyk, który zwichnął staw łokciowy i ma złamaną rękę. W nocy musiałem szybko wracać na halę, bo serbskie służby przykładały mu lód, ale Marek zaczął mieć objawy tracenia czucia w ręce. Musiałem mu nastawić staw i pojechaliśmy do szpitala. Ma założony gips, a to dokładnie taki sam uraz jak Bartka Tomczaka (śmiech). Po prostu cała ekipa, nie wyłączając mówiącego te słowa, doznała jakichś urazów. A Panu co się stało? - Startując do kontuzji Krzyśka Lijewskiego Litewskiego mam objawy naderwania ścięgna Achillesa, ale w moim wieku to się goi spokojnie (śmiech). Pamiętamy jak wyglądała opieka medyczna na mistrzostwach świata w Szwecji. Michala Jureckiego nie chcieli przyjąć w szpitalu, bo była niedziela. Da się to porównać z sytuacją w Serbii? - Tak, da się porównać. To jest jak jeden do miliona. Pełna serdeczność, pełna dostępność, absolutna gotowość. Jeśli mogę w jakichś sposób podziękować, to chylę czoła przed kontaktowością i profesjonalizmem serbskiej służby zdrowia. Po urazie Krzyśka Lijewskiego został sprowadzony naczelny radiolog, na dwóch niezależnych monitorach został oceniony rezonans, nie czekaliśmy w kolejce, choć urazów było dużo, bo w Belgradzie spadł śnieg. Jestem pełen uznania dla klimatu, jaki w Serbii panuje w stosunku do Polaków. Są dla nas bardzo sympatyczni i być może wspólne korzenie walki w poprzednim systemie nas zbliżyły. Tak samo w hotelu - każda moja uwaga dotycząca jedzenia była natychmiast korygowana. To naród bardzo miły i bardzo sympatyczny. Rozmawiał w Belgradzie Leszek Salva