Krakowianie, którzy wygrali 1:0, byli jednak według większości obserwatorów lepsi od ekipy ze stolicy właśnie od tego jednego gola. Popełniliśmy jeden błąd w obronie i przegraliśmy mecz, którego nie powinniśmy przegrać - wyjaśnił Jóźwiak, który nie zgodził się z opinią, iż to on ponosi winę za utratę gola w 45. minucie. - Nie przegrałem pojedynku z Frankowskim. On po prostu wybiegł zza pleców i mnie uprzedził. Jacek Zieliński też nie sięgnął piłki, ale przede wszystkim Dickson Choto za długo biegł przy "Żurawiu". Powinien wcześniej przerwać akcję i wtedy byłoby po kłopocie - wyjaśnił doświadczony obrońca. - W polu karnym Frankowski jest bardzo sprytnym zawodnikiem. Ja miałem go na plecach, on wybiegł i uderzył. Według Jóźwiaka sobotni mecz nie był dla Legii "specjalnie ciężki". - Graliśmy spokojnie z tyłu, ale straciliśmy bramkę i Wisła zdobyła trzy punkty. Przy klasowych drużynach często decyduje jedna sytuacja - powiedział Jóźwiak. Jeden z filarów defensywy podopiecznych Dariusza Kubickiego zwrócił uwagę na spore osłabienie gry ofensywnej zespołu ze stolicy, jakim był brak w składzie Marka Saganowskiego i Tomasza Jarzębowskiego. - Jeżeli nie masz tej siły uderzenia jaka powinna być, to ciężko jest wygrać taki mecz - stwierdził Jóżwiak.