Siergiej Bubka to legenda radzieckiej i ukraińskiej lekkoatletyki. W skoku o tyczce sześciokrotnie sięgał po tytuł mistrza świata. W latach 1983-97 wielokrotnie poprawiał w tej konkurencji rekord globu. W ostatnim czasie popadł jednak w poważne tarapaty. Dziennikarskie śledztwo miało wykazać, że Bubka i jego brat Wasilij za pośrednictwem należącej do nich spółki Mont Blanc aktywnie współpracują z rosyjskim wojskiem, sprzedając mu paliwo na okupowanych terytoriach Ukrainy. Legenda sportu znika ze światowych władz. Poszło o interesy prowadzone z Rosją Czy to dlatego były szef Ukraińskiego Komitetu Olimpijskiego nie wziął udziału w sierpniowym Kongresie Światowej Lekkoatletyki? Absencję byłego hegemona światowych aren wiązano z pojawiąjącymi się oskarżeniami o zakamuflowaną kolaborację z rosyjskim najeźdźcą. Bubka sprzedaje rosyjskim żołnierzom paliwo? Wieloletni rekordzista przerywa milczenie Główny zainteresowany długo milczał na ten temat. Teraz zdecydował się zabrać głos. Wszystkiemu zaprzeczył, sugerując złą wolę nieokreślonych bliżej sił. - Od dawna jestem związany z ukraińskim sportem. Zawsze walczyłem o Ukrainę, ale teraz rozpoczęła się przeciwko mnie kampania, która ma zniszczyć moją reputację. Nie mam nic wspólnego z jakąkolwiek działalnością na okupowanym terytorium. Moim zadaniem jest wspieranie ukraińskich sportowców i ukraińskiego sportu na arenie międzynarodowej - powiedział Bubka cytowany przez serwis sport.ua. Putin organizuje swoje igrzyska. Już zaprosił kilka zaprzyjaźnionych krajów. "Unikatowa kombinacja" 59-latek zapewnił jednocześnie, że na terytoriach bezprawnie zajętych przez Rosjan nie przebywał od 2014 roku. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy na podstawie doniesień medialnych prowadzą postępowanie karne w tej sprawie. Na jego finalne efekty trzeba jeszcze zaczekać. Dotychczasowe ustalenia nie przemawiają jednak na korzyść Bubki.