Ekstraklasa - zobacz wyniki, strzelców, składy, terminarz i tabelę! Pierwsza połowa stała naprawdę na mizernym poziomie, a obie drużyny oddały łącznie trzy celne strzały. - Nasze założenia polegały na tym, żeby grać konsekwentnie z tyłu. Nie chcieliśmy się otworzyć, bo Widzew ma bardzo groźnych napastników - mówił Krzysztof Bąk, obrońca Lechii. Podopieczni trenera Tomasza Kafarskiego trzymali się kurczowo tych założeń. Skupiali się tylko i wyłącznie na defensywie i oddalaniu widzewiaków jak najdalej od własnego pola karnego. Sami pod bramką Macieja Mielcarza stwarzali niewielkie zagrożenie. Ta Lechia w niczym nie przypominała jednej z najskuteczniejszych w ekstraklasie drużyn z dużym potencjałem ofensywnym. Przed przerwą minimalnie lepsi byli więc goście, ale czy zasłużyli choćby na jednobramkowe prowadzenie? Wątpliwe. Najbliżej zdobycia gola był Piotr Kuklis, który z 15. metrów uderzył wysoko ponad bramką. Świetnie dogrywał mu Darvydas Sernas, który popisał się znakomitym rajdem na skrzydle. I jeśli chodzi o wydarzenia na boisku w pierwszych 45 minutach, to by było na tyle. Potem przebudzili się piłkarze Lechii, którym zapewne dostało się w szatni od Kafarskiego. Na drugą część wyszli pewni siebie, grali z większym zaangażowaniem i determinacją. Najpierw, na rozgrzewkę uderzali, Ivans Lukjanovs i Łukasz Broź. Obaj niecelnie, ale to była zapowiedź tego, że w kolejnych minutach będzie się działo coraz więcej. I działo się rzeczywiście, bo Lechia wysłała sygnał ostrzegawczy po strzale Bediego Buvala. Po fatalnym błędzie stoperów łodzian (Wojciech Szymanek i Bruno Pinheiro), francuski napastnik miał przed sobą tylko Mielcarza, ale stanął na wysokości zadania. W odpowiedzi swoją szansę miał Marcin Robak, ale minimalnie chybił. Potem do głosu znów doszła Lechia, która w 68. minucie objęła prowadzenie po rzucie rożnym. Piłka trafiła pod nogi znajdującego się na pozycji spalonej (!) Pawła Buzały, ten odegrał do Lukjanovsa, a futbolówka po jego strzale (i rykoszecie Tomasza Lisowskiego) wpadła do siatki. Widzew natychmiast wyrównał. Po zagraniu Sernasa przed pole karne, precyzyjnie przymierzył Kuklis, nie dając szans na skuteczną interwencję Sebastianowi Małkowskiemu. Łodzianie nie cieszyli się zbyt długo z prowadzenia. Tym razem do siatki trafił Buzała po dokładnym zagraniu Buvala, któremu w ogóle nie przeszkadzali obrońcy gości. Chwilę później Buval sam powinien wpisać się na listę strzelców. Przeprowadził ładną akcję na prawym skrzydle, uderzył dość niespodziewanie, a piłka trafiła w poprzeczkę. Stojący między słupkami Mielcarz był pewien, że opadająca futbolówka wyląduje za bramką. Nie podniósł nawet rąk, żeby kontrolować jej lot. Francuski napastnik Lechii starał się o gola do ostatniej minuty. Po podaniu z drugiej linii wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem, ale w ostatniej chwili zatrzymał go wślizgiem Bruno Pinheiro. Swoje szanse mieli też inni, jak choćby Marek Zieńczuk, który zdecydowanie przestrzelił. Kropkę nad "i" postawił, przy asyście Marcina Kaczmarka, natomiast Piotr Wiśniewski, podwyższając na 3-1. A Widzew? Goście starali się jak mogli, ale same chęci to zbyt mało. Łodzianie pokazali, że przechodzą kryzys - w czterech ostatnich meczach ligowych zdobyli zaledwie punkt. Przed nowym trenerem, Czesławem Michniewiczem jeszcze sporo pracy. Lechia Gdańsk - Widzew Łódź 3-1 Bramki: 1-0 Lukjanovs (68.) 1-1 Kuklis (71.) 2-1 Buzała (74.) 3-1 Wiśniewski (90+4.) Składy: Lechia Gdańsk: Sebastian Małkowski - Deleu, Krzysztof Bąk, Rafał Janicki, Hubert Wołąkiewicz - Łukasz Surma, Jakub Popielarz (61. Piotr Wiśniewski), Abdou Traore - Ivans Lukjanovs (80. Marek Zieńczuk), Bedi Buval, Paweł Buzała (90+3. Marcin Kaczmarek). Widzew Łódź: Maciej Mielczarz - Souheil Ben Radhia, Wojciech Szymanek, Bruno Pinheiro, Dudu - Adrian Budka (67. Krzysztof Ostrowski), Łukasz Broź, Piotr Kuklis (75. Łukasz Grzeszczyk), Tomasz Lisowski (77. Piotr Grzelczak) - Darvydas Sernas, Marcin Robak. Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 6˙000. Kliknij, aby przeczytać relację z meczu Lechia Gdańsk - Widzew Łódź!