Takiego meczu dawno nie widzieliśmy w polskiej Ekstraklasie! Było w nim niemal wszystko, czego możemy wymagać od piłkarskiego widowiska. Bramki, efektowne akcje, parady bramkarskie, męska walka na boisku i nieoczekiwane zwroty akcji, czyli jednym słowem - emocje! Legionistom po raz drugi tej wiosny udało się odrobić straty w meczu wyjazdowym. Wcześniej dokonali tego w Krakowie, kiedy grając w "10" wygrali 2-1 z Cracovią, mimo że przegrywali po golu Dariusza Pawlusińskiego dla "Pasów". Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia gospodarzy. Kibice nie zdążyli jeszcze dobrze zająć miejsc, a już mogli cieszyć się z gola. Dokładnie w 27. sekundzie meczu celnie strzelił Paweł Nowak, dokładając nogę do precyzyjnego podania Ivansa Lukjanovsa. W 10. minucie było już 2-0. Świetnie dysponowanego Dawidowskiego nieprzepisowo zatrzymywał w polu karnym Inaki Astiz i sędzia bez wahania wskazał na "wapno". Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Hubert Wołąkiewicz, który pokonał Jana Muchę strzałem "na dwa tempa". Słowak rzucił się w prawą stronę, a stoper Lechii strzelił w środek bramki. Pierwszy gol dla Legii padł w 32. minucie. Maciej Rybus wykorzystał świetne dośrodkowanie Jakuba Rzeźniczaka z prawej strony boiska i z paru metrów wpakował piłkę do siatki. Legia mogła wyrównać, gdy po centrze Tomasza Kiełbowicza z pierwszej piłki strzelił Maciej Iwański. Pomocnik Legii trafił jednak w spojenie słupka z poprzeczką. Trzeci gol dla Lechii wisiał w powietrzu w 45. minucie. Po podaniu Łukasza Surmy z rzutu wolnego z ostrego kąta strzelał Piotr Wiśniewski, ale Mucha zdołał sparować piłkę. Na drugą połowę nie wybiegł Tomasz Dawidowski, którego w szatni zostawił Tomasz Kafarski. Trener gospodarzy obawiając się, że "Dawid" ujrzy czerwoną kartkę, wolał zdjąć go z boiska. Nie było to dobrym posunięciem, bo po przerwie Lechia zgasła i w ataku zupełnie sobie nie radziła. W 47. minucie stworzyła jeszcze groźną sytuację pod bramką Muchy, gdy strzałem piętą próbował Słowaka zaskoczyć Bąk. Później istniała już tylko Legia, dążąca z ogromną determinacją do odrobienia strat. Legia chciała wygrać ten mecz i... wygrała - można powiedzieć, parafrazując słowa trenera Stefana Majewskiego. Goście do wyrównania doprowadzili już w 54. minucie. Z narożnika pola karnego rzut wolny wykonywał Kiełbowicz. Strzelił mocno lewą nogą i... piłka wpadła do siatki. Zawinił Paweł Kapsa, który nie potrafił utrzymać futbolówki w rękach. Dokładnie 24 minuty później legioniści uciszyli stadion w Gdańsku. Z rzutu rożnego zacentrował Iwański, a krytykowany za grę w pierwszej połowie Astiz głową skierował piłkę do siatki. Od tego momentu gospodarze zupełnie opadli z sił, a Legia spokojnie kontrolowała przebieg gry. Po końcowym gwizdku warszawianie padli sobie w ramiona i odtańczyli spontaniczny taniec zwycięstwa. Było się z czego cieszyć - Legia dzięki zwycięstwu wciąż liczy się w walce o mistrzostwo Polski. LECHIA GDAŃSK - LEGIA WARSZAWA 2-3 (2-1) 1-0 Nowak 1. 2-0 Wołąkiewicz 10. (karny) 2-1 Rybus 32. 2-2 Kiełbowicz 54. 2-3 Astiz 78. Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Tomasz Dawidowski, Ivans Lukjanovs, Krzysztof Bąk. Legia Warszawa: Inaki Astiz, Jakub Rzeźniczak. Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź). Widzów 7˙500. Lechia Gdańsk: Paweł Kapsa - Krzysztof Bąk, Hubert Wołąkiewicz, Sergejs Kozans, Arkadiusz Mysona (82. Jakub Zabłocki) - Piotr Wiśniewski (66. Marcin Pietrowski), Olegs Laizans, Łukasz Surma, Paweł Nowak, Ivans Lukjanovs - Tomasz Dawidowski (46. Marcin Kaczmarek). Legia Warszawa: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Pance Kumbev, Tomasz Kiełbowicz - Sebastian Szałachowski (67. Marcin Mięciel), Tomasz Jarzębowski (64. Piotr Giza), Ariel Borysiuk, Maciej Iwański, Maciej Rybus - Bartłomiej Grzelak (89. Miroslav Radović). ZOBACZ ZAPIS RELACJI NA ŻYWO MECZU LECHIA - LEGIA CZYTAJ TEŻ: Zagłębie znów wygrywa! Gol-marzenie Micanskiego