Zobacz zapis relacji na żywo Lech nie przegrał 24. spotkania ligowego z rzędu - to rekord klubowy. A mimo to piłkarzy, a zwłaszcza ich trenera Jacka Zielińskiego żegnały na stadionie przy ul. Bułgarskiej przeraźliwe gwizdy. Trudno się dziwić - Lech gra tak, że od patrzenia bolą oczy. I trudno uwierzyć w to, co Zieliński zrobił z tą drużyną w kilka miesięcy. Lech zagrał żenująco, w całym meczu oddał jeden celny strzał. Tym celnym strzałem było uderzenie Marcina Kikuta, które musiał bronić... Jasmin Burić, bramkarz Lecha. Poprzednie wizyty Arki w Poznaniu wiązały się z dramatyczną obroną i wybijaniem piłki. Zwłaszcza wtedy, gdy trenerem Lecha był Franciszek Smuda. Dziś Arka nie była od "Kolejorza" słabsza, a spokojnie mogła się nawet pokusić o komplet punktów. W 88. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Sławomira Peszki głową piłkę wybił Emil Noll. Zagrał do Mirko Ivanovskiego - ten z kolei zagrał do innego rezerwowego Tadasa Labukasa. Litwin minął zwodem Dimitrije Injaca i znalazł się sam na sam z bramkarzem Lecha. Górą z tego pojedynku wyszedł jednak Jasmin Burić. To była piłka meczowa dla Arki. Trener Lecha Jacek Zieliński zapowiadał, że kibice zobaczą odmienionego Lecha. Zobaczyli kilka zmian w składzie (Djurdjević, Kikut, Bamdrowski, Tshibamba, Rudnevs), ale dokładnie taką samą grę, jak w poprzednich tygodniach. Czyli bez pomysłu w ataku. Przez kilka pierwszych minut piłka jak bumerang wracała w pole karne Norberta Witkowskiego, ale żadnych strzałów bramkarz Arki bronić nie musiał. Arka w końcu otrząsnęła się z letargu i sama zaatakowała Lecha. Nie licząc słabego strzału Denisa Glaviny z rzutu wolnego, zagrożenia tez nie stworzyła. Mecz był słaby, sporo było chaosu i walki w środkowej strefie boiska. Gdyby nie sytuacja Sławomira Peszki z 26. minuty (trafił w boczną siatkę), trzeba by wręcz uważać na to, by nie zasnąć. Na dodatek Lech stracił Seweryna Gancarczyka, który poważnie rozciął nogą i może nie zagrać w czwartek z Dnipro. W drugiej połowie spotkanie nie wyglądało zresztą dużo lepiej. To nawet Arka zaczęła grać coraz odwazniej, a w 56. minucie Burić po raz pierwszy uratował swój zespół przed utratą gola. O dziwo, pokonać mógł go strzałem głową Marcin Kikut, czyli kolega z drużyny. Niewiele dały zmiany w Lechu i pojawienie się Wichniarka czy Kriwca. Ten pierwszy też jest bez formy - zaraz po wejściu na boisko zmarnował rzut wolny tuż zza linii pola karnego. W 68. minucie skiksował bramkarz Arki Norbert Witkowski - źle trafił w piłkę i ta poleciała do tyłu. Wichniarek dobiegł do piłki i mógł zaryzykować - posłać piłkę z ostrego kąta do pustej bramki. Nie zrobił tego, po chwili dośrodkował, ale do obrońców Arki. Goście w końcówce meczu mieli coraz więcej swobody - w 80. minucie Maciej Szmatiuk główkował po rzucie rożnym, ale trafił prosto w Buricia. Po chwili swoją najładniejszą akcję w meczu przeprowadził Lech - Kriwiec wyłożył piłkę Rudnevsowi, ale ten spudłował z 12 metrów. Mecz rozczarował, piłkarze Lecha zostali pożegnani gwizdami. Goście dostali za to sporo braw, chwalił też ich trener Dariusz Pasieka. - Plan, który sobie założyliśmy nam wypalił. Wzajemne wspomaganie się chłopaków, asekuracja i konsekwentna gra wystarczyły do remisu. A gdyby trafił Labukas, mogło być jeszcze lepiej - mówił. Lecha Poznań - Arka Gdynia 0-0 Lech: Jasmin Burić - Marcin Kikut, Manuel Arboleda, Ivan Djurdjević, Seweryn Gancarczyk (40. Luis Henriquez) - Sławomir Peszko, Dimitrije Injac, Semir Stilić, Tomasz Bandrowski (71. Siergiej Kriwiec), Artjoms Rudnevs - Joel Tshibamba (58. Artur Wichniarek). Arka: Norbert Witkowski - Marciano Bruma, Maciej Szmatiuk, Michał Płotka, Emil Noll - Denis Glavina, Marcin Budziński, Paweł Zawistowski, Filip Burkhardt (82. Tadas Labukas), Miroslav Bozok - Joseph Desire Mawaye (67. Mirko Ivanovski). Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom). Żółta kartka - Arka Gdynia: Filip Burkhardt, Denis Glavina. Widzów: 13˙500. Andrzej Grupa, Poznań Czytaj też: Rywal Lecha w końcu przegrał Kontuzja kolejnego obrońcy Lecha Poznań Zobacz terminarz, wyniki i tabelę Ekstraklasy!