Lech zapłacił za łotewskiego snajpera, w poprzednim sezonie wicekróla strzelców węgierskiej ekstraklasy, około 500 tysięcy euro, choć niektóre źródła podają, że było to o 100, a nawet 150 tys. euro więcej. Mistrz Polski musiał już jednak dopłacić kolejne 150 tys. euro za spełnienie jednego z kontraktowych zapisów - Rudnevs strzelił bowiem 13 goli. Łotysz po cztery razy pokonał bramkarza Juventusu Turyn Alexandra Manningera oraz Marcina Cabaja z Cracovii (w lidze i Pucharze Polski) oraz pięciokrotnie innych golkiperów w Ekstraklasie. To jednak nie koniec płacenia Węgrom. Jak podał serwis pepsifoci.hu, Zalaegerszeg zagwarantował sobie jeszcze kwotę 20 proc. od następnego transferu łotewskiego snajpera. Portal nazywa sprzedaż wicekróla strzelców tamtejszej ekstraklasy interesem roku i cytuje słowa prezydenta klubu Ferenca Nagy: "To prawda, że zarobimy w momencie, kiedy Rudnevs trafi do kolejnego klubu. To nasza zwykła praktyka, że wpisujemy kwotę od następnego kontraktu, bo z tego żyjemy". Jednocześnie Nagy słyszał, że wartość piłkarza sięgnie pięciu milionów euro i takie propozycje mogą spłynąć do Lecha. "On nie zyskał tak wiele nagle, przez trzy miesiące, w tę cenę wliczona jest jego kariera w Zalaegerszegu" - twierdzi szef węgierskiego klubu. Węgierski serwis podaje, że Zalaegerszeg zagwarantował sobie 20 procent kwoty od następnego transferu. Prezes Nagy twierdzi, że nie może podać dokładnych danych, ale tym podanym przez dziennikarza nie zaprzecza. Dyrektor sportowy Lecha, Marek Pogorzelczyk powiedział nam, że to błędne dane. - Nie zgodzilibyśmy się na taką wysoką kwotę od następnego transferu. Jest ona niższa - mówi. Jaka? Tego już nie chce zdradzić. Z naszych informacji wynika, że to ok. 11-12 procent od wartości transferu. Jeżeli, dajmy na to, Lech sprzedałby Łotysza za trzy miliony euro, do kasy węgierskiego klubu wpłynie ponad trzysta tysięcy euro. Wówczas może się okazać, że Lech zapłacił Zalaegerszegowi około miliona euro, a przecież już bez tych dodatkowych środków Rudnevs i tak był najdroższym piłkarzem w historii poznańskiego klubu. Latem przejście Rudnevsa z ZTE do Lecha opóźniło się o półtora miesiąca, bo - jak donosiły media i działacze węgierskiego klubu - piłkarzem zainteresował się Metalist Charków oraz dwa kluby z Bundesligi. Napastnik pojechał nawet na kilka dni na obóz Ukraińców do Austrii. "Konsultacje z tamtymi klubami nie dały efektu, Rudnevs trafił więc do Poznania i myślę, że obie strony są dzisiaj z tego zadowolone" - przyznał prezes Nagy.