Zdaniem prezesa PZPN, sędzia postąpił słusznie, że doprowadził serię rzutów karnych do końca. "Wszyscy powinniśmy się wstydzić za to, co się wydarzyło, PZPN też" - przyznaje Lato. Według niego zamknięcie stadionów Lecha i Legii to niedobry pomysł. Konrad Piasecki: Czego premierowi brakuje, żeby zostać polską Margaret Thatcher? Grzegorz Lato: To z tym pytaniem, panie redaktorze, nie do mnie, ale do premiera. Czego brakuje w takim razie Grzegorzowi Lato, żeby zostać polską Margaret Thatcher? - Mnie przede wszystkim narzędzi, żeby sobie dać radę z kibicami. Nie mamy narzędzi, jeśli chodzi o pewne sprawy. Ja nawet nie mogę ścigać tych pseudokibiców, którzy są tolerowani i - trzeba powiedzieć - tolerowani na tej zasadzie, którzy mają zakazy stadionowe, a my dostajemy różnego rodzaju pisma od policji, żeby na przykład sprzedać im bilet. Czyli pan twierdzi, że tylko premier i tylko rząd mają narzędzia do tego, żeby zaprowadzić porządek na polskich stadionach? - Na pewno tak. Przecież to nie Polski Związek Piłki Nożnej robi ustawę, jeśli chodzi o imprezach masowych, o przepisach, o karach. Są od tego policja, prokuratura i sądy. Ale premierowi, jak widać, nie brakuje woli walki, nie brakuje determinacji, nie brakuje pomysłów, żeby sobie poradzić z kibicami. To dlaczego to wszystko zawodzi? - Nie wiem. Są pewne zakazy stadionowe, jak wczoraj nawet wyszło, że część polityków pisze listy do klubów, żeby porozumieć się z tymi zawieszonymi, odwiesić ich. Okazuje się, że są pewne granice ustępstw. Ja uważam, że trzeba zdać sobie sprawę, że albo wspólnie zrobimy porządek, albo będziemy mieli kłopot co chwilę. A pan ma jakiś pomysł i jakiś przemyślany krok, żeby ten porządek zacząć robić ze strony PZPN? - Trzeba sobie zdać sprawę z jednego, że są zakazy stadionowe. Kluby wydają dla swoich niektórych kibiców zakazy. Ale te zakazy obowiązują z reguły na jednym stadionie, na innych nie obowiązują. - Nie obowiązują, ale jest taka uchwała Polskiego Związku Piłki Nożnej, że jeżeli klub się zwraca do PZPN-u, to my możemy rozszerzyć na wszystkie mecze na terenie Rzeczpospolitej. Czyli po pierwsze, ostrzejsze i szersze zakazy stadionowe. Zdecydowanie. Coś jeszcze? Do tego przede wszystkim kary finansowe. Dla klubów. Nie dla klubów. Dla kibiców? - Dla kibiców. To nie może być, że kluby 1000 zł się zrzucają na swojego kolegę po złotówce czy 2 zł i płacą tę karę dla niego. Trzeba zdać sobie sprawę, tak, jak jest na przykład w Anglii, jest tak zwana biała linia. Jeśli to będą kary za przekroczenia, wbiegnięcie na murawę zieloną, będą to kary wysokości 10-15 tys. zł, to już w tym momencie odczują i z drugiej strony konsekwentnie egzekwować te kary. A jakiś odsiew kibiców jeszcze lepszy? Ma pan na to pomysł? Na pewno tak, ja myślę, że część klubów ma podpisane różnego rodzaju umowy z kibicami, jeżeli chodzi o oprawę meczów i tu trzeba sobie jasno postawić sprawę, że ta granica działalności niektórych kibiców ma gdzieś kres. Nie może być tak, że kibice rządzą klubem. Ale to może PZPN powinien ostrzej reagować i ostrzej karać kluby za to, w jaki sposób dogadują się w kibicami. - Ekstraklasa prowadzi rozgrywki. Są to spółki akcyjne... Czyli pan powie: to nie my, to Ekstraklasa. - Nie, nie. Kluby są spółkami akcyjnymi, robią swoją politykę. Ja mogę na przykład wpisać w licencję pewne zasady, które powinny być przestrzegane i na pewno to zrobimy. A kto się powinien wstydzić za to, co się wydarzyło we wtorkowy wieczór? - Ja myślę, że wszyscy. PZPN też? - Też. Prezes Kręcina mówi: niech wstydzą inni, nie my. - Nie, nie. My zrobiliśmy praktycznie wszystko. Nawet na ostatniej odprawie z policją pytaliśmy, co jeszcze można zrobić, jak zabezpieczyć to spotkanie. Ale policja mówiła przede wszystkim, żeby nie organizować tam meczu, a wy się uparliście. - Nie uparliśmy się, tylko jak mamy siedem dni do imprezy i dostajemy zakaz, to trzeba sobie zdawać sprawę, że na wyznaczenie nowego miejsca potrzebny jest miesiąc. 30 dni przed imprezą masową trzeba wystąpić o pozwolenie. A nie żałuje pan dzisiaj tego, że mimo wszystko się nie cofnęliście? - Gdybym wiedział, że idę do drewnianego kościoła, a spadnie mi na głowę dachówka, to na pewno bym tam nie poszedł. To jest ciężko przewidzieć. Powiem tak, byłem bardzo spokojny, kiedy mecz się zakończył. Nawet z podziwem patrzyłem na kibiców Lecha, że ani razu nie rzucili racy, że nie było żadnych petard. I nagle wystarczyła jedna iskra i zaczęło się. A nie było błędem sędziego, że nie zakończył tego meczu wcześniej albo nie przerwał tego meczu? Widział, że kibice zbliżają się do linii końcowej. To był dobry moment, żeby ten mecz przerwać. - Tak, ale to jest ostatni rzut karny. Chciał to zakończyć i myślę, że podjął słuszną decyzję. A jest możliwość powtórzenia tego meczu? - Nie ma żadnych szans. Puchar jest dla Legii i to jest ostateczna decyzja? - To jest ostateczna decyzja. Zresztą Legia wygrała rzuty karne jak najbardziej zasłużenie. Myślę, że finał był idealny, jeśli chodzi o drużyny Legia, Lech. A jeśli chodzi o kibiców skandaliczny... - Myślę, że wstydzą się i działacze Lecha i Legii i polski związek. Faktycznie trzeba powiedzieć, że wszyscy ponieśliśmy straty. Premier rozważa zamknięcie stadionu Legii i Lecha, dobry pomysł? - Myślę, że nie. To jest tak jakby ktoś zamknął teatr dla widzów i graliby sami aktorzy bez publiczności. Trzeba powiedzieć, że to jest dla ludzi, tylko musimy wspólnie zdać sobie sprawę i ustalić pewne zasady, i jak powiedziałem ukarać finansowo, bo to jest najlepsza metoda. Wyznaczyć to, co w Anglii zrobiono, jest biała linia i kto ją przekroczy płaci 5 tys. funtów. Jest to kara bardzo wysoka, egzekwowana konsekwentnie. Żebyśmy się nie zagłębili już wyłącznie w kibicach. Na koniec pytanie sportowe. Jaki wymóg minimum stawia pan przed naszą reprezentacją na Euro? - Na pewno wyjście z grupy. To jest takie minimum. Bez tego Smuda zostanie rozliczony... - Każdy zawsze się rozlicza wiem pan, albo się jest ojcem sukcesu, albo jest się przegranym. Albo się wraca na tarczy, albo się wraca z tarczą. Smuda będzie tym, który poprowadzi tę reprezentację, czy to się jeszcze może zmienić? - Nie rozumiem tego pytania panie redaktorze. Mogę je powtórzyć, czy na pewno Smuda będzie trenerem polskiej reprezentacji za rok? Tak. Na 100 procent. A pan się będzie ubiegał o kolejną kadencję? - Nie myślałem o tym na razie. Mam Euro na głowie i przede wszystkim sprawy bezpieczeństwa, za które ja odpowiadam podczas Euro. Boję się jednego, na stadionach będzie spokój, ale boję się o te strefy kibiców, które będą w miastach, żeby tam zapanował porządek. Dzisiaj jest losowanie biletów wiadomo, że z tych kibiców, którzy byli np. z Zawiszy bilety wylosuje garstka. I oni nie będą stanowili niebezpieczeństwa, a niebezpieczeństwo będą stanowili ci, którzy będę chodzili po mieście, albo wchodzili w strefę kibica. - No właśnie.