Armstrong stracił na 19-kilometrowej trasie "czasówki" tylko dwie sekundy do swojego rodaka Davida Zabriskie'ego, ale "nadrobił" minutę i osiem sekund nad potencjalnie najgroźniejszym rywalem - Niemcem Janem Ullrichem. - Oczywiście, że chciałbym już teraz zdobyć żółtą koszulkę, ale wydaje mi się, że będę musiał poczekać jeszcze około tygodnia - powiedział Armstrong, jednocześnie ostrzegając rywali: - Nie przyjechałem na pożegnalny wyścig. Chcę pokazać światu, że jestem tu, by wygrać. Ze swojego występu, co oczywiste, zadowolony nie był Ullrich. - Nie uważam, że to była kompletna katastrofa, choć jednocześnie nie mogę wyjaśnić co naprawdę poszło źle - przyznał Niemiec, który w sobotę zajął 12. miejsce. - Może przyczyną była kraksa na piątkowym treningu, w wyniku której straciłem trochę krwi. - Jednak od tego momentu będę walczył aż do końca, Tour się dopiero zaczął - nie został przegrany. Zobaczymy co stanie się w nadchodzących tygodniach - dodał Ullrich. Dzisiaj odbędzie się drugi etap TdF 2005 z Challans - Les Essarts. Trasa liczy 182 kilometry.