W trzeciej kwarcie drużyna z Sacramento - stolicy stanu Kalifornia - prowadziła różnicą aż dwudziestu punktów. Sukces zawdzięcza przede wszystkim świetnie dysponowanym DeMarcusowi Cousinsowi, który rzucił 27 punktów i miał 10 zbiórek, oraz Omri Casspiemu (20 pkt). Jak zwykle wśród Lakersów brylował Kobe Bryant. 38 punktów wyniosło go na ósme miejsce klasyfikacji wszechczasów - 26 972. Dotychczas zajmował je Hakeem Olajuwon - 26 946. Prowadzi z 38 387 Kareem Abdul-Jabbar. Znakomity mecz rozegrał Marcin Gortat - jego Suns pokonali u siebie Boston Celtics 88:71. Polak wchodził na parkiet znów jako rezerwowy i spędził na nim 30 minut. zdobywając 19 punktów. Dotychczas najlepszym wynikiem Gortata było 16 punktów, a rekord wyrównał przed dwoma dniami. Po raz czwarty w tym sezonie - zarazem odkąd przeszedł do Suns z Orlando Magic - zapisał na swoim koncie "double double", miał bowiem 17 zbiórek. Polak trafił osiem z 15 rzutów z gry, w tym jedyną próbę za trzy punkty. Wykorzystał też dwa z czterech rzutów wolnych. Świetnie spisywał się w defensywie, bowiem aż 16 z 17 zbiórek miał pod własną tablicą. Poza tym odnotował jeden blok, dwie straty i trzykrotnie faulował rywali. Gortat przyćmił liderów drużyny, którzy tego dnia wykazali się nieco słabszą skutecznością: Vince Carter zdobył 17 punktów, Steve Nash - 13 pkt, a po 11 Mickael Pietrus i Robin Lopez. Najlepiej w szeregach Celtics spisał się w piątek Kevin Garnett - 18 punktów i dziewięć zbiórek. Suns z bilansem 21 zwycięstw i 24 porażek zajmują dziesiąte miejsce w Konferencji Zachodniej (do fazy play off awansuje osiem drużyn). Nadal nie mogą pozbierać się Cleveland Cavaliers. W piątek doznali 19. kolejnej porażki, wyównując niechlubny klubowy rekord z sezonu 1981/1982. Przegrali u siebie z Denver Nuggets 102:117 i są bliscy znalezienia się w gronie dwóch drużyn - Vancouver Grizzlies (1995-1996) i Denver Nuggets (1997/1998), które przegrały 23 kolejne mecze. Do porażki "Kawalerzystów" przyczynili się głównie Carmelo Anthony (33) oraz Arron Afflalo (23). Po raz pierwszy w ostatnich siedmiu meczach z sukcesu cieszyli się koszykarze Utah Jazz, wygrywając u siebie z Minnesota Timberwolves 108:100. Wśród pokonanych 32. z rzędu double-double popisał się Kevin Love. Tym razem było to 22 punkty i 15 zbiórek. Dzięki dobrej postawie Mike'a Dunleavy'ego (30 pkt) Indiana Pacers przerwali serię sześciu porażek. Przed własną publicznością pokonali New Jersey Nets 124:92. Tak wysoko Pacers nie wygrali jeszcze w tym sezonie. W Filadelfii 76ers, mimo że prowadzili różnicą 21 punktów w trzeciej kwarcie, przegrali z Memphis Grizzlies 94:99. Koszykarze Miami Heat wygrali u siebie szczęśliwie 88:87 z Detroit Pistons. As atutowy zespołu z Florydy LeBron James rzucił 39 punktów i niewiele zabrakło mu do tzw. triple double. Miał bowiem dziewięć asyst i osiem zbiórek. Sztuka ta udała się po raz trzeci w sezonie Russelowi Westbrookowi z Oklahoma City Thunder w wygranym meczu u siebie, po dwóch dogrywkach, z Washington Wizards 124:117. Zdobył 35 punktów i zaliczył po trzynaście zbiórek i asyst. 40 pkt zaliczył inny czołowy gracz gospodarzy Kevin Durant.