Chodzi mi głównie o współpracę PZPN-u z wrocławską prokuraturą. Naturalnie nie sposób ocenić pracę prokuratury, a to głównie z dwóch powodów: większa część informacji, zeznań, danych osób jest utajniona, a po drugie - śledztwo jest w toku. Ubolewam natomiast nad tempem prowadzenia tych działań. Przypominam, że trwają one już blisko pięć lat. Myślę, że PZPN mógłby odegrać kluczową rolę w tej sprawie. Mogłyby, ale.... co robią? Czy coś się zmieniło? Kiedyś słyszałem o deklaracjach, że miał powstać "Wydział do Walki z Korupcją". Tymczasem świadkowie zgłaszają się sami do prokuratury. Kierowani strachem, bądź też wyrzutami sumienia. I dobrze, ta skrucha nas cieszy, ale zapytują: Dlaczego PZPN pozwala skruszonym, idącym na współpracę z prokuraturą (mającym po kilkanaście, kilkadziesiąt zarzutów), na dalszą pracę w klubach, czy związkowych strukturach? Nie ukrywajmy tych panów bez końca! Tym ludziom, tylko za odwagę, a może strach sąd może wymierzyć niższą karę. I tylko tyle. Jaka walka z korupcję?! Czas z tym naprawdę skończyć. Banalnie reasumując, tym panom już dziękujemy!!! Obawiam się, że ten przywilej może być nadmiernie wykorzystywany. Moim zdaniem PZPN wspólnie z prokuraturą powinien wyznaczyć ostateczny termin zgłaszania się w celu złożenia wyjaśnień, np. maj 2009. Według mnie, osoby zgłaszające się nie powinny pozostawać anonimowe. Choćby dlatego, żeby mógł się nimi zająć PZPN. Po tym terminie powinien nastąpić koniec oczekiwania i "cackania się". A tak na marginesie, gdzieś w Internecie przeczytałem jak przed wojną nie patyczkowano się z korupcją. W 1937 r. klub Dąb Katowice został zawieszony w prawach członka ligi piłkarskiej na kilka miesięcy za przekupstwo bramkarza Śląska Świętochłowice - Alfreda Mrozka. Mało tego, w związku z tą aferą, Dąb został sklasyfikowany na ostatnim miejscu w tabeli. Na skutek próśb władze PZPN-u dopuściły Dąb do rozgrywek Ligi Śląskiej w sezonie 1937/38. Wtedy nikt nie miał wątpliwości, jak się rozprawiać z korupcją, ale przed wojną wszystko było podobno lepsze. Tak przynajmniej mawiała moja kochana babcia. Grzegorz Mielcarski, Ekspert Canal +