Spotkanie trwało godzinę i 49 minut, w tym 27 minuty super tie-break, w którym polsko-austriacka para obroniła trzy meczbole, a sama wykorzystała dopiero czwartego. "Było 16:14, więc rozegraliśmy 30 punktów. Braliśmy więcej czasu przy własnych serwisach i analizowaliśmy jak serwować, bo dzisiaj Ram fantastycznie returnował z bekhendowej strony. To jest stan, kiedy trzeba coś dobrze zagrać, ale przychodzą emocje, więc to nie jest łatwe" - powiedział Kubot. "Dzisiaj mieliśmy więcej szczęścia, nie da się ukryć. Mirnyj i Ram dominowali na korcie od pierwszej piłki. My walczyliśmy przy własnym serwisie i trzy razy mieliśmy tzw. nagłą śmierć. Jedną przegraliśmy i przegraliśmy tego seta. Mieliśmy jedyną szansę na przełamanie drugiego seta i ją wykorzystaliśmy" - dodał. W pierwszym secie swój serwis przegrał Marach, przy stanie 4:5, natomiast w drugim doszło do przełamania podania Rama. "Dzisiaj Oliver miał jakby słabszy moment na początku. Był zdenerwowany. Ale od połowy drugiego seta zagrał fantastycznie, zagrał dzisiaj lepiej niż ja. W super tie-breaku wygrał ostatnie dwa punkty. Nie graliśmy może najlepszego tenisa, ale obroniliśmy trzy meczbole" - powiedział Kubot. Chociaż Kubot i Marach odnieśli drugie zwycięstwo w grupie B, to jeszcze nie są pewni awansu do półfinału. Sytuację w tej grupie rozjaśni nieco wynik wieczornego meczu pomiędzy amerykańskimi braćmi Bobem i Mikem Bryanami (nr 2) i Czechem Lukasem Dlouhym i Leanderem Paesem z Indii (4.). Obie pary mają na koncie po jednej porażce. "Jesli dzisiaj wygrają Dlouhy i Paes, to będziemy w półfinale. Jeśli Bryanowie, to w piątek czeka nas ciężki mecz z nimi, tym bardziej, że jeszcze nigdy z nimi nie wygraliśmy. Nawet wtedy będziemy w lepszej sytuacji, bo mamy już dwa wygrane mecze. Graliśmy w tym roku dwa razy z Bryanami i dwa razy przegraliśmy, ale jak to się mówi do trzech razy sztuka i może nam się to uda" - powiedział Kubot, który z sukcesami gra okazjonalnie z Marachem od kilku lat. Jednak dopiero przed tym sezonem obaj postanowili grać razem w debla przez cały rok. "Jesteśmy nietypowym deblem. Nie gramy obaj systemem serwis-wolej. Łukasz tak gra, a ja głównie z tyłu, co utrudnia innym złapanie rytmu. Odpowiadając na mój serwis muszą returnować agresywnie. Przy serwisie Łukasza to jest bardzo trudne" - powiedział Marach. "Staram się czasem grać w stylu serwis-wolej i coraz lepiej mi to wychodzi. W tym tygodniu pokonaliśmy już dwa mocne teamy. Przyjechaliśmy tutaj, żeby grać dobrze w każdym meczu. Przed nami jeszcze co najmniej jeden, a mam nadzieję, że może dwa, albo trzy" - dodał Austriak. Z Londynu Tomasz Dobiecki