W ubiegłym roku dokonała tego tylko czwórka zawodników: Francuz Jo-Wilfried Tsonga, Hiszpan Tommy Robredo, Austriak Juergen Melzer i Pablo Cuevas z Urugwaju. "Byłoby fajnie, gdybym zakończył ten sezon w pierwszej pięćdziesiątce, choć na pewno po kontuzji kostki nie będzie to łatwe. Tym bardziej, że na jesieni mam do obrony sporo, bo aż 200 punktów. Uważam jednak, że jest to realne" - powiedział Kubot, który w lipcu zerwał na treningu więzadło stawu skokowego. "Teraz jeszcze potrzebuję jednak trochę czasu, żeby w pełni odzyskać formę. Myślę, że jeśli trafię jakiś lepszy wynik, to dopiero w Azji w październiku. No i mam nadzieję, że dobrze zagram w Szczecinie i właśnie tu się przełamię" - dodał. 28-letni Polak poniósł porażki w pierwszych rundach w trzech kolejnych startach na twardych kortach w Stanach Zjednoczonych, w tym w wielkoszlemowym US Open. Tę serię przerwał dopiero w Pekao Szczecin Open, pokonując w środę Niemca Petera Torebko 6:4, 7:5. W drugiej rundzie zmierzy się po południu z Czechem Lukasem Rosolem. Po Szczecinie planuje w przyszłym tygodniu start również na ziemnej nawierzchni w Bukareszcie, a po nim uda się na turnieje do Azji rozgrywane na twardych kortach. Tam będzie grał też w deblu z Austriakiem Oliverem Marachem. "Grałem ostatnio na hardkorcie, teraz dwa tygodnie na ziemi, no i potem wracam na twarde korty. Może się to wydawać niezbyt fortunnym rozwiązaniem, ale z Olivierem uznaliśmy, że Bukareszt jest dla nas bardzo ważnym turniejem, ostatnim w tym roku rozgrywanym na naszej ulubionej nawierzchni. Mamy szansę tam wygrać, tym bardziej, że przed rokiem byliśmy w półfinale" - powiedział Kubot. "Tak właśnie się pozgłaszaliśmy do turniejów i ułożyliśmy plany startowe na wrzesień już ponad dwa miesiące temu. Niestety okazało się, że teraz Oli jest kontuzjowany, bo od US Open ma problem z prawym barkiem. Jutro powinienem się dowiedzieć, czy przyjedzie, czy nie. Jeśli nie, to w Bukareszcie zagram singla, a debla być może z innym partnerem" - dodał. Zgłoszenie się do challengera Pekao Szczecin Open było jednoznaczne dla tenisisty z Lubina z rezygnacją z występu w reprezentacji Polski startującej w Pucharze Davisa. Od piątku będzie ona w Rydze rywalizować z Łotwą o utrzymanie w Grupie I Strefy Euroafrykańskiej na przyszły rok. "Zarówno Polski Związek Tenisowy, jak i kapitan Radek Szymanik czy koledzy z drużyny wiedzieli od początku o mojej decyzji. Wpływ na nią miało to, jaką nawierzchnię wybiorą gospodarze, a wybrali dywan, który mi zupełnie nie odpowiada. Za to uważam, że będzie sprzyjał grze Jurka Janowicza i Michała Przysiężnego. Mają fantastyczne serwisy i powinni mieć większe szanse na ugranie punktów, niż ja" - powiedział Kubot. "Drugim czynnikiem była też kontuzja, która przestawiła mocno moje plany. Potrzebują teraz możliwości rozegrania się na nowo. Liczę, że tu w Szczecinie uda mi się wygrać trzy, może cztery mecze, podobnie jak w Bukareszcie. To pozwoliłoby mi odzyskać pewność siebie w singlu. Myślę, że polska drużyna zagra z Łotwą w najsilniejszym obecnie składzie, mimo że jestem od Jurka czy Michała wyżej w rankingu. Obaj są na fali i grają teraz świetnie i lepiej ode mnie. Mam nadzieję, że uda im się wygrać, choćby minimalnie 3:2" - dodał.