Beenhakker, tuż po tym jak znalazł sobie mieszkanie w centrum Warszawy, może spokojnie zabrać się do pracy. Chwali się, że Holender, któremu dotychczas wystarczał hotelowy pokój, poważnie nas potraktował i nie zachował się jak Javier Clemente, którego irańska federacja musiała wyrzucić na zbity pysk z roboty za to, że ich reprezentację chciał prowadzić na telefon. Z Hiszpanii. Ale nie o tym miało być. Jeśli Beenhakker ma w głowie kadrę, to znaczy, że każdy z nas może pospekulować, kogo na Euro... nie zabierze. Tak, tak, to o wiele ciekawsze niż nazwiska piłkarzy, którzy pojadą. Pamiętacie co się działo przed mundialem? Przypominacie sobie strzelaninię Janosika w hotelu Marriott? Pamiętacie zdradzonych, oszukanych, sponiewieranych i oplutych bohaterów? Dudek, Rząsa, Kłos, Frankowski - oni budzili przecież najwięcej emocji. Jedno jest pewne, u Beenhakkera powtórki nie ma się co spodziewać. Śmiało można zaryzykować tezę, że w trzydziestce (bo tylu zawodników znajdzie się na tzw. liście wstępnej selekcjonera), nie znajdzie się żaden gracz, który do tej pory w kadrze NIE BYŁ SPRAWDZANY. To klucz numer jeden w całej zabawie. Nie ma już czasu na eksperymenty i Beenhakker doskonale o tym wie. Po drugie, nie przesadzajmy - choć Holender odkrył w Polsce paru piłkarzy, to na razie zasoby się kończą i prochu już nie wymyśli. Oczywiście, niespodzianki są dopuszczalne, a nawet wskazane. My ich wręcz łakniemy. A to by mógł być tylko albo jakiś śmiałek, co wiosną zachwyci trenera kadry, albo... przymierzany do naturalizacji Roger. PIERWSZEŃSTWO MAJĄ JEDNAK BOHATEROWIE ELIMINACJI. Popatrzmy zatem, metodą eliminacji. Smolarek - na bank. Żurawski - pewniak. Lewandowski i Dudka, jak amen w pacierzu. Boruc - bez dwóch zdań. To pięciu pewniaków, i to do wyjścia na boisko w pierwszym meczu w grupie. Bąk, Wasilewski, Żewłakow. Ośmiu. Błaszczykowski - oczywiście. Z dużym prawdopodobieństwem Bronowicki, i - mimo wszystko - Krzynówek. Beenhakker ZA BARDZO GO CENI, żeby nie zabrać na EURO. Mamy jedenastu. Dalej? Łobodziński - no ba! Dwaj bramkarze, to akurat pestka: Fabiański (mur beton) i... Kowalewski, tak, tak. Czternastu. Jedzie trzech napastników, więc zapewne dwóch pozostałych to Matusiak i Saganowski. Bo do Rasiaka Beenhakker jakoś nie ma przekonania, a poza tym on nie będzie grał w podstawowym składzie Boltonu. Jest więc szesnastu. Przepraszam, siedemnastu, bo Rasiak będzie w kadrze. Ale tylko w trzydziestce... Teraz zaczynają się schody. Spróbujmy. Obrońcy: Jop (da radę), Kokoszka, Wawrzyniak (a co tam). Pomoc: Garguła i Murawski (oczywistość), Roger (jednak), Zahorski (o tak). 23, bez Rasiaka. Finito. Kto zatem nie pojedzie? Wichniarek - taki los. Brożek - trudno. Zieńczuk - pech, za duża konkurencja, za mała wszechstronność. Kuszczak - it's not only about football, sometimes. Kosowski też nie - wybaczcie. Grosicki - będzie w trzydziestce, bo jest szykowany na eliminacje do mistrzostw świata. Plus Rasiak. Wszyscy oni pojadą do domu z walizkami, a reszta uśmiechnięta wsiądzie do samolotu lecącego na mistrzostwa. Nie uwzględniam, bo zwyczajnie się nie da - kontuzji, nagłych porwań przez UFO, depresji, popadnięcia w alkoholizm, albo w szpony hazardu. Ups. Zbieżność osób, które sobie tutaj wymieniłem/wymyśliłem (niepotrzebne skreślić), z rzeczywistością, może być zupełnie przypadkowa. Może, choć nie musi. Nie to, żebym uważał się za proroka, ale... Dwa lata temu, dokładnie w styczniu 2006 r., napisałem, że Jerzy Dudek nie pojedzie na mundial do Niemiec. Nie, nie przewidziałem tego. Po prostu to wiedziałem. Ile było śmiechu! - rechotali głównie koledzy, a jeszcze bardziej kibice. A potem był już tylko płacz. Dudka. Przemysław Rudzki, "Fakt"/"Przegląd Sportowy"