"Jadąc do Kataru mogłem tylko o medalu pomarzyć. Dedykuję go rodzicom. To oni mieli największy wpływ na to, gdzie teraz jestem. To oni namówili mnie do uprawiania sportu" - powiedział zawodnik. Na lotnisku czekała na niego rodzina. Niewiele brakowało, a utalentowany lekkoatleta byłby poza sportem. "Nie chciałem biegać. Było to związane ze zmęczeniem, jakie temu towarzyszy. Miałem też problemy z kolanami. Zostałem jednak namówiony przez rodziców i mojego nauczyciela wychowania fizycznego Rafała Marszałka; udałem się do Łodzi i od tej pory pracuję z trenerem Stanisławem Jaszczakiem" - wyjawił pochodzący z Konstantynowa Kszczot. Zaznaczył, że nie miał planów kariery sportowej. "Myślałem, że będę się uczył. Pewnie dlatego, że moja mama jest nauczycielką. Od dziecka miałem wpajane, że trzeba się uczyć i to gwarantuje, że dojdzie się do czegoś w życiu" - dodał. Tak na poważnie zaczął uprawiać lekką atletykę dopiero na początku gimnazjum. Obecnie łączy sport ze studiami na Politechnice Łódzkiej. "Dużych pieniędzy na moim poziomie nie ma, ale są to środki, które pozwalają na samodzielne życie. Więcej mi nie potrzeba. Mam jednak nadzieję, że będę zapraszany na duże mityngi, żeby doskonalić formę, talent. Zobaczymy, co przyniesie ten rok, być może będzie przełomowy" - ma nadzieję. Po mistrzostwach w Dausze Kszczot będzie miał kilka dni wolnego. Chce poświęcić ten czas na krótki urlop, ale nie wyklucza też nadrobienia zaległości na uczelni. Obecnie kończy czwarty semestr Zarządzania Inżynierskiego. "Chcę trochę odpocząć i mam nadzieję, że uda się na jeden weekend wyrwać z domu, zrelaksować. Trening będzie trochę luźniejszy i być może ułożę sprawy uczelniane. Pracy na pewno nie zabraknie, ale takie jest życie. Na szczęście na uczelni wszyscy mi pomagają, nie mam problemów z terminami egzaminów" - wspomniał. Medalem halowych mistrzostw świata rozbudził oczekiwania kibiców przed lipcowymi mistrzostwami Europy w Barcelonie. "To jest docelowy start w tym sezonie. Z drugim szczytem formy nie powinno być problemu. Zawsze z trenerem Jaszczakiem udawało się dojść do tego. Dużo dał mi trening wysokogórski w RPA; już pierwszy bieg w sezonie przyniósł rekord życiowy. Mam nadzieję, że tak samo będzie w drugiej części sezonu, że będzie tylko lepiej" - powiedział Kszczot.