"Niestety, Kacper chyba popełnił błąd, nartami przeciął stok. Czasem na stoku robią się łachy. Gromadzi się warstwa śniegu i być może wjechał w nią. Być może podciął właśnie deskę śnieżną nartami. Nie wiem, co by było, gdyby nie miał nart. Może by jej nie podciął" - tak o okolicznościach śmierci Kacpra Tekielego mówi zdobywca Korony Himalajów i Karakorum, Krzysztof Wielicki, w rozmowie z Faktem. I dodaje, że pewne aspekty mogły zaskoczyć: Według informacji, do których dotarła Interia, alpinista, a prywatnie mąż multimedalistki olimpijskiej Justyny Kowalczyk-Tekieli, zdobył Jungfrau (4158 m npm), a podczas zjazdu ze szczytu doszło do podcięcia małej lawiny. Mężczyzna miał spaść z wysokości około 1200 metrów. Szwajcarska prokuratura wszczęła śledztwo, które ma wyjaśnić dokładny przebieg tragedii. Menedżerka Justyny Kowalczyk-Tekieli poproszona o komentarz po tragedii. "Niestety, to prawda" Krzysztof Wielicki ubolewa nad losem rodziny Kacpra Tekielego. "Fajnie się dobrali z Justyną" Osoby ze środowiska alpinistów i himalaistów są jednoznaczne w ocenie umiejętności i cech Tekielego. Twierdzą, że był bardzo profesjonalny, ostrożny, nie podejmował niepotrzebnego ryzyka. Był bardzo oddany rodzinie. Tego samego zdania jest Krzysztof Wielicki. Choć panowie nie wspinali się nigdy razem, to wiele słyszał o Kacprze od kolegów, poza tym jest na bieżąco ze sceną alpinistyczną. Jemu, podobnie jak innym, serce kraje się na myśl o pogrążonych w żałobie bliskich, żonie, małym, niespełna dwuletnim synku. Śmierć Kacpra Tekielego. "Ostatni cel był najtrudniejszy" Okoliczności śmierci Kacpra Tekielego. Wielicki: "Po cholerę on te narty brał, to nie wiem. Może chciał szybciej wrócić do żony" Według niego program Tekielego - próba zdobycia 82 czterotysięczników - nie był maksymalnie ekstremalnym wyzwaniem, nie groziło to wysokim niebezpieczeństwem. "To było bardzo proste wejście. Jeśli chce się samemu wchodzić, nie można wybierać trudnych tras. Patrząc na poprzednie dokonania Kacpra, o wiele trudniejsze, to była lekka ucieczka w rodzinę. (...) Fajnie to sobie wymyślił. Mógł przemieszczać się z rodziną. Nie był narażony na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. A tymczasem, jeden błąd... Po cholerę on te narty brał, to nie wiem. Może chciał szybciej wrócić do żony" - zastanawia się. Kacper Tekieli miał posiadać przy sobie plecak lawinowy ze specjalną poduszką. Działa to tak, że kiedy pociągnie się za rączkę, sprzężone powietrze pompuje balon, który ma za zadanie wyciągnąć człowieka do góry i stworzyć przestrzeń wokół głowy. Wielokrotnie to rozwiązanie ratowało życie. Niestety, w przypadku wydarzeń, które spotkały męża Justyny Kowalczyk-Tekieli, nie zdałoby egzaminu. "Wprawdzie Kacper miał plecak, ale dla przebiegu tego wypadku nie miało to znaczenia, gdyż spadł w przepaść. (...) To wielka tragedia, zwłaszcza dla żony i dziecka. Stworzyli taką fajną rodzinę. (...) Przeszedł na drugą stronę, do naszych kolegów i przyjaciół" - podsumowuje smutno Wielicki. Poruszający post na profilu Kacpra Tekielego. "Dobranoc mój cudowny Kacperku"