Młodszy z braci Jureckich w tym sezonie wrócił do Polski i reprezentuje barwy mistrza kraju z Kielc. W połowie listopada zawodnik doznał kontuzji barku. - Bolało mnie, ale zdołałem jeszcze wystąpić w meczach Ligi Mistrzów z Chambery i Barceloną. Później jednak stwierdziliśmy z lekarzem kadry Maciejem Nowakiem i trenerem Bogdanem Wentą, że to taka kontuzja, która wymaga odpoczynku fizycznego. Mam nie przemęczać tego barku po to, by być zdrowym podczas mistrzostw świata - przyznaje Michał Jurecki. Rozgrywający Vive nie zagrał więc w prestiżowym spotkaniu w Kolonii z Niemcami, nie ma go też w składzie reprezentacji na dwumecz z Rumunią (w sobotę w Zielonej Górze i w niedzielę w Poznaniu). Z Leszna, w którym ma dom, przyjechał jednak do Poznania, aby przejść specjalistyczne badania w klinice Rehasport. Konsultował się też ze specjalistą od urazów tej części ręki - doktorem Przemysławem Lubiatowskim. - Dostałem dokładną diagnozę: nie ma żadnych problemów z mięśniami, jest tylko stan zapalny w barku. Dokładnie teraz wiem, co powinienem robić, by nie doszło do żadnej głupoty. Fizjoterapeuci z tej kliniki pokazali mi, jak mogę ćwiczyć, aby nie zaszkodzić barkowi, a jednocześnie nie leniuchować - mówi wicemistrz świata z 2007 roku i brązowy medalista z 2009 roku. Jurecki nie boi się o swój powrót na boisko w styczniu: - Jestem o to spokojny, odpocznę do końca roku, a później pojadę do Cetniewa na zgrupowanie i mam nadzieję, że będę mógł normalnie uczestniczyć w zajęciach. Gorzej wygląda sytuacja z Krzysztofem Lijewskim, który operację barku przeszedł we Francji. W jego przypadku przerwa potrwa co najmniej trzy tygodnie - występ leworęcznego rozgrywającego HSV Hamburg w szwedzkim turnieju stoi więc pod znakiem zapytania. Jurecki uważa, że trzeci z rzędu medal mistrzostw świata będzie dla biało-czerwonych czymś niezwykłym. - Już ten nasz drugi sukces w Chorwacji (brązowy medal - red.) traktowaliśmy jak mistrzostwo. Trzeci krążek byłby czymś niezwykłym, choć zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy stawiani w roli faworytów. Najważniejsze, by nas kontuzje omijały - twierdzi Jurecki, dla którego urazy przed najważniejszymi imprezami nie są niczym nowym. - W sumie to przez całą karierę nic poważniejszego mi nie dolegało, ale coś tam się działo przed ważnymi turniejami. Przed mundialem w Chorwacji miałem artroskopię kolana, a w trakcie ostatnich mistrzostw Europy złamano mi nos. Jak nic nie dolegało w Norwegii w mistrzostwach Europy, to słabo nam poszło - śmieje się zawodnik Vive. Jurecki wreszcie będzie mógł spędzić święta w kraju z rodziną. - W Polsce, podobnie jak i w Hiszpanii, liga skończyła się 10 dni przed świętami, w Niemczech, gdzie spędziłem trzy ostatnie lata, gra w święta i nawet przed Sylwestrem. W zeszłym roku moja Lubeka grała jeszcze 30 grudnia - opowiada. Polacy w pierwszej rundzie styczniowych mistrzostw świata zagrają ze Szwecją, Słowacją, Koreą Południową, Chile i Argentyną. - To dobre losowanie, ważne jest, by wyjść do następnej rundy z pierwszego miejsca i z kompletem punktów. My i Szwedzi jesteśmy faworytami, ale groźna może być też Korea. Oni grają bardzo szybko, są niscy, ale dynamiczni. Graliśmy z nimi dwukrotnie w Seulu przed igrzyskami i przegraliśmy, ale gdy już doszło do meczu o stawkę w Pekinie, to spokojnie ich ograliśmy - wspomina Jurecki. Wtedy w meczu o miejsca 5-8 Polacy wygrali 29-26. W sobotę reprezentacja Polski złożona z zawodników występujących w kraju gra z Rumunią w Zielonej Górze - początek o godz. 17.30. W niedzielę o godz. 20 - rewanż w Poznaniu.