- Byliśmy skoncentrowani i graliśmy bardzo skutecznie. Nasza determinacja, wola walki i ambicja spowodowały taki, a nie inny wynik. Miejmy nadzieję, że podobnie zaprezentujemy się w sobotnim spotkaniu. Amerykanie to zespół, który tanio skóry nie sprzeda i w drugim pojedynku na pewno zaprezentują się zdecydowanie lepiej. W piątek popełniali masę błędów, a my to wykorzystaliśmy - podkreślił popularny "Igła". - Nikt się nie spodziewał, że tak to się potoczy. Zakładaliśmy, że czeka nas ciężkie spotkanie. To w końcu mistrzowie olimpijscy. Brakuje im tylko w składzie rozgrywającego, który zakończył karierę reprezentacyjną (Lloy Ball - przyp. red). Myślę, że nadal są klasowym zespołem, którego należy się obawiać i podchodzić do niego z dużym respektem - dodał Ignaczak. - Skupiamy się przede wszystkim na naszej grze. Ambitnie walczyliśmy o każdą piłkę i sądzę, że było to widać. Wszystko ułożyło się po naszej myśli. Teraz jednak trzeba zapomnieć o tym meczu. To już jest historia. Koncentrujemy się na następnym spotkaniu, żeby wygrać i zaprezentować podobny poziom. Podejrzewam, że w sobotę kibice będą świadkami innego widowiska. Amerykanie zagrają zdecydowanie lepsze zawody. W tym zespole drzemie ogromny potencjał. Zagrali słabo, ale my też na zbyt wiele im nie pozwoliliśmy. Nie możemy jednak popadać hurraoptymizm - stwierdził. Ignaczak jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników obecnej kadry. Współpracował z wieloma selekcjonerami. Co może powiedzieć o Andrea Anastasim po miesiącu pracy? - Nie lubię porównywać trenerów. Dzisiaj jest z nami Andrea i zrobimy wszystko, żeby wypełniać jego założenia. Jest fajna grupa młodych, ambitnych ludzi. Pewnie przytrafią nam się porażki, ale będziemy zawsze starali się walczyć o każdą piłkę. Mam nadzieję, że kibice będą w nas mocno wierzyć i wspierać - zakończył Ignaczak. Robert Kopeć, Łódź