- Kwalifikacje były dla drużyny dosyć szczęśliwe, ale skoki nie za dobre. Bardziej mi się podobała w wykonaniu naszych skoczków seria treningowa. Oddali generalnie równiejsze i lepsze skoki. W kwalifikacjach prawie każdy popełnił jakieś błędy - ocenia trener polskiej kadry. - Jeśli chodzi o słabszy skok treningowy Adama Małysza, to przyczyną był padający śnieg. Opady były raz mocniejsze, a raz słabsze, na skutek czego gwałtownie spadała prędkość u niektórych zawodników. Przy tak słabej prędkości nie da się już przelecieć przysłowiowej buli. Tak właśnie było w przypadku Adama Małysza, Ville Larinto czy Simona Ammanna. Dla nas to też było niepokojące, bo prędkość nie powinna być taka niska. O żadnych eksperymentach nie było już jednak mowy. Na szczęście w kwalifikacjach prędkość Adama była już w porządku - tłumaczy Kruczek. - Wahnięcie nart u Marcina jest spowodowane tym, że gdy troszeczkę za późno rozpocznie on odbicie, wtedy robi "przyruch" do tyłu, a następnie gwałtownie przechodzi do przodu, przez co występuje to wahnięcie nart - wyjaśnia polski szkoleniowiec. - Na podstawie kwalifikacji niewiele można wnioskować, bo zawodnicy skakali bardzo różnie - faworyci skakali często krócej, a mniej znani skoczkowie dalej. Trzeba poczekać na jutrzejsze zawody, w których warunki mają być równe dla wszystkich - uważa trener kadry A. - Jeśli chodzi o dojazd do zeskoku, to jest to temat, który cały czas trochę wraca, ale wiemy w czym tkwi problem i cały czas pracujemy, aby go całkowicie wyeliminować. Korygować nic na razie nie będziemy, przed jutrem dokonamy tylko analiz dzisiejszych skoków - zakończył Łukasz Kruczek.