- Nie mam wątpliwości komu mam kibicować. Oczywiście Argentynie! - odpowiada śmiało Jorge. - Chociaż muszę się przyznać, że cztery lata temu w finale byłem za Niemcami, ale nie miało to nic wspólnego z moim miejscem urodzenia, ale dlatego, że nie chciałem, aby znów Brazylia była mistrzem świata - dodaje z uśmiechem na twarzy. Jorge ma 34 lata. Do Krakowa przyjechał cztery lata temu, a od roku na spółkę z Meksykaninem Miguelem prowadzą pub "El Sol". Kiedy przyszliśmy do jego lokalu na ul. Batorego w Krakowie, czekał na nas ubrany w koszulkę reprezentacji Argentyny. Nad barem niczym święty obrazek wisi portret Diego Armando Maradony. - Zapalę świeczkę, żeby lepiej nam się rozmawiało - powiedział Jorge i chwilę później obraz największego piłkarza wszech czasów rozjaśnia się od białego płomienia świecy. - OK. Możemy zaczynać - rzuca w naszą stronę, a my włączamy nasz dyktafon. - Pamiętasz kiedy Argentyna była pierwszy raz mistrzem świata? - Oczywiście. Mieszkałem wtedy z rodzicami w Niemczech we Frankfurcie. Pamiętam dzień 25 czerwca, kiedy nasi piłkarzy wygrali mundial. Ja wtedy bawiłem się z kolegami i rodzice nagle zaczęli płakać ze szczęścia. Dziwiliśmy się z chłopakami dlaczego oni płaczą. Dziś już to rozumiem, że ze szczęścia mogą popłynąć łzy. - Myślisz, że ta drużyna prowadzona przez Pekermana ma szansę na tytuł w Niemczech? Według fachowców to jednak Brazylia jest głównym kandydatem do Pucharu Świata. - My doceniamy Brazylię oraz talenty Kaki czy Ronaldinho. Wiemy, że oni mogliby wystawić 3 drużyny i w każdej byliby bardzo znani piłkarze. Jednak z drugiej strony dziś na Brazylię jest moda, można powiedzieć, że to swego rodzaju "boom". Jak powiedział nasz trener Jose Pekerman, gdyby Riquelme był Brazylijczykiem i nazywał się "Riquelminho", to również wszyscy wzdychaliby do niego i mówili, że jest najlepszym na świecie. Riquelme jest typowym strategiem. Jeżeli byłby robiony test na IQ dla piłkarzy, to on miałby najlepszy wynik na świecie, bo ma najlepszy przegląd tego co dzieje się na boisku. Pamiętacie co było w meczu z Serbią i Czarnogórą, jak Argentyna strzeliła bramkę po 24 podaniach? Jacek Gmoch powiedział wtedy prawie bez emocji w studio w TVP "super bramka", ale gdyby to Brazylia w ten sposób strzeliła gola, to ekspert w telewizji wrzeszczałby z zachwytu, że to "boska akcja!". Może to bierze się stąd, że Brazylia - wasz największy rywal - ma na koncie więcej tytułów mistrza świata? W Ameryce Łacińskiej liczą się tylko dwa zespoły, Argentyna i Brazylia. Owszem "Canarinhos" mają więcej tytułów mistrza świata, ale my mamy więcej zwycięstw w Copa America, bo aż 14, a Brazylia tylko 7. My śmiejemy się, że Copa America jest ważniejsza, bo nie ma w niej tyle zamieszania jak na mistrzostwach świata FIFA. Jednak to Ronaldinho jest dziś idolem dzieci, a nie Crespo. To też działa na korzyść Brazylii. Crespo to jest nasz Ronaldo. Może przez cały mecz nic nie robić, ale kiedy tylko dotyka piłkę przeważne pada bramka. Niby nikt go nie lubi, za to, że przez większość meczu stoi, ale z drugiej strony on zawsze strzela bramki. Crespo kojarzy się w Argentynie z River Plate, a klub ten u nas, albo się kocha, albo nienawidzi. River ma ogromne pieniądze i robią co chcą, dlatego wielu ich nie cierpi. Crespo jest najbardziej utożsamiany z River Plate i za to go niektórzy nienawidzą. Teveza też nie wszyscy w Argentynie kochają. Tevez pochodzi z najgorszej dzielnicy w całej Argentynie "Fuerte Apache". Mieszka tam ponad milion osób i nawet policji tam nie ma. Jeżeli nie mieszkasz tam, to nie masz prawa wchodzić do tej dzielnicy. Jest tam bardzo, bardzo niebezpiecznie. Właśnie od nazwy tej dzielnicy Tevez ma przydomek "Apacz". Wiemy, że piłkarze reprezentacji Argentyny wiele pomagają biednym dzieciom. Tak, Tevez, Sorin i Riquelme mają swoje fundacje charytatywne. Tevez i Riquelme finansują coś takiego jak dom dziecka. Sorin ma całą firmę, która zajmuje się pomaganiem dzieci. Ostatnio wydał nawet książkę, w której napisał jedno opowiadanie, ale namówił też do pisania historyjek znanych ludzi w Argentynie. Cały dochód ze sprzedaży tej książki zostały przeznaczone dla biednych dzieci. Ci piłkarze właśnie ze względu na to, że pomagają innych są bardzo kochani przez wszystkich Argentyńczyków. Jednak najbardziej kochany jest chyba wciąż Maradona. Diego to jest taki nasz Robin Hood, nasz skarb narodowy. Zobaczcie jak w telewizji pokazują Franza Beckenbauera. On ubiera się w najdroższe garnitury, obok ma ochroniarzy. A nasz Maradona jest jak każdy kibic. Ogląda mecz w koszulce, macha szalikiem i dlatego ludzie go kochają. On jest najbardziej znanym Argentyńczykiem na świecie. Wciąż ma tak wielki autorytet wśród Argentyńczyków? Tak, bo on jest zawsze po stronie ludzi, a przeciwko władzy. Rok temu była w Argentynie afera, bo koncerny naftowe chciały podnieść ceny benzyny. Po kilku dniach negocjacji i protestów Maradona zaproponował: - Nie bądźmy głupi, nie kupujmy w ogóle benzyny! Nie będziemy jeździli samochodami. Ja jutro wsiadam o 7 rano w metro. Kto mi nie wierzy, niech przyjdzie zobaczyć. Wyobraźcie sobie, że przez trzy dni nikt nie kupował benzyny, a firmy naftowe, które prawie bankrutowały postanowiły nie podnosić cen paliw. Maradona ma szalenie wielki wpływ na życie normalnych ludzi. Jeszcze Wam powiem, że kiedyś Maradona miał dość reporterów i żeby nikt go nie rozpoznał postanowił przyjechać na trening tirem, taką olbrzymią Skanią. Ochroniarze na stadionie gdzie był trening musieli otwierać bramy, a na pace siedział nasz Diego. Słyszeliśmy, że Diego jest nawet bohaterem dowcipów. Oczywiście. Mogę opowiedzieć jeden. Chcecie? Oczywiście. Przychodzi Pele do nieba a tam cisza. Jakby nikogo nie było. W oddali słyszy jednak odgłosy jakby ze stadionu. Dzwoni do bram niebios, ale przez kilka minut nikt nie pojawił się. Wreszcie po 15 minutach czekania drzwi otwiera św. Piotr. - O! Król Pele, witamy w niebie! - powitał gościa niebiański klucznik. - A co tutaj tak pusto? Gdzie się podziali wszyscy? - pyta zdziwiony Pele. - Wiesz, dzisiaj mamy finał rozgrywek niebiańskich. Chodź zobaczysz, bo właśnie rozpoczęła się druga połowa. Zapraszam do mojej loży, gdzie razem obejrzymy mecz. Podczas meczu Pele zauważył, że jeden z zawodników gra w piłkę tak dobrze, że nawet on na ziemi nie widział takiego geniusza. Lekko zirytowany, że ktoś mógłby być lepszy od niego, zapytał świętego o bajecznie utalentowanego piłkarza. - Piotrze, kim jest ten starzec z długą brodą, który tak wspaniale gra. On jest prawdziwym wirtuozem futbolu. Jest nawet lepszy ode mnie. - Powiem ci w tajemnicy - odpowiedział szeptem św. Piotr. - To jest Bóg, ale podczas meczu każe na siebie wołać Diego. (śmiech) OK Jorge. Powiedz nam co w Argentynie mówi się i pisze o meczu z Niemcami? Prawie każda gazeta cytuje wypowiedź Maxi Rodrigueza: - Na meczu może być 80 tysięcy Niemców i tylko 2 tysiące Argentyńczyków, ale na boisku będzie 11 na 11 i zobaczymy, kto zrobi większy hałas. Gazety zauważają też, że Niemcy będą grali pod większą presją niż my, bo grają u siebie w domu. Dodają również, że gospodarze będą mieli jakąś pomoc ze strony sędziego. Mecz w 1/8 finału nie był jednak tak łatwy dla Argentyny. Mecz z Meksykiem był "zamknięty", bo rywal po strzeleniu bramki zamknął się na swojej połowie, ale mimo to wygraliśmy z nimi. Myślę, że Niemcy zagrają bardziej otwarty futbol, a to stworzy szansę lepszej gry naszej drużynie. Jaki wynik typujesz? Wygramy 3:1, a bramkę na pewno strzeli Sorin. Co będzie jeśli jednak przegracie? Jeżeli przegramy, to wszyscy będą smutni. To jest naprawdę bardzo dobra drużyna i wszyscy Argentyńczycy są z niej bardzo zadowoleni. Na koniec powiedz nam jak Ci się mieszka w Krakowie? Mieszkam tu już cztery lata i bardzo mi się tutaj podoba. Zamierzam się ożenić z Polką, która mieszka na Śląsku. Wesele zrobimy w Argentynie, ale będziemy mieszkali tutaj. Tęsknię za Argentyną i bardzo kocham ten kraj, ale nie myślę o powrocie do ojczyzny. Ilu Argentyńczyków mieszka w Krakowie? Ośmiu, z rodziną Mauro Cantoro (piłkarz Wisły). Znamy się wszyscy i spotykamy. Czy Mauro przychodzi do Ciebie do pubu na jakieś piwko? (Jorge wskazuje na włączony dyktafon). To nie jest do druku... Rafał Dybiński, Andrzej Łukaszewicz.