Podopieczni Marcello Lippiego po dwóch remisach 1-1 (z Paragwajem i Nową Zelandią) z dorobkiem zaledwie dwóch punktów zajmują drugie miejsce w grupie F. Aby być pewnym awansu do 1/8 finału w czwartek muszą wygrać ze Słowacją. - Jestem pewny, że Włosi awansują ze swojej grupy. Pytanie tylko ile są w stanie potem osiągnąć. Jeśli od razu trafią na mocny zespół, to szybko odpadną. Jednak nawet Brazylia będzie musiała się z nimi mocno namęczyć. Włochom bowiem będzie trudno wygrać, ale wygrać z nimi będzie jeszcze trudniej - ocenił Koźmiński, który jako piłkarz spędził we Włoszech ponad 10 lat, grając w Udinese, Brescii i Anconie. - Jeśli jednak trafią na kogoś słabszego, mogą dojść nawet do strefy medalowej. Nie należy przecież zapominać, że to typowa drużyna turniejowa i do tej pory mecze trochę im się nie ułożyły. Wicemistrz olimpijski z Barcelony nie ma jednak wątpliwości, że obecny zespół nie jest w stanie wiele osiągnąć. - Trzeba pamiętać, że to są nadal mistrzowie świata i nie przegrali żadnego meczu. Ten zespół postarzał się jednak o cztery lata. Piłkarze są dobrzy, ale brakuje tam geniuszu. Przecież większość z nich gra w zespołach ze środka tabeli Serie A. Jeśli reprezentują czołowe kluby, to są tam tylko zmiennikami - zauważył były reprezentant Polski. - Należy też zauważyć, że jakość gry ofensywnej pozostawia wiele do życzenia. Lippi jednak nie miał zbyt dużego wyboru. Jedynym słusznym zarzutem może być brak Antonio Cassano. Napastnik Sampdorii ma jednak trudny charakter i jest w konflikcie z Lippim. Poza tym szkoleniowiec nie powinien przecież zabierać narzekającego ostatnio na kontuzje Francesco Tottiego, czy 36-letniego Alessandro del Piero - ocenił Koźmiński. Byłego reprezentanta Polski zaskoczyła natomiast postawa kilku zespołów, które przed turniejem skazane były na porażkę. - Okazało się, że bardzo słabe drużyny takie jak: Szwajcaria, Nowa Zelandia, czy Korea Południowa, bazując na grze obronnej, są w stanie wygrać z czołowymi zespołami świata. To ogromna niespodzianka - przyznał Koźmiński.