To nie pierwszy przypadek, że Steira musiała na ostatnich metrach uznać wyższość zawodniczki AZS AWF Katowice. W zeszłym roku w mistrzostwach świata w Libercu na tym samym dystansie Norweżka przegrała z podopieczną Aleksandra Wierietielnego "złoto". - W Libercu konferencję prasową zaczęłam słowami: Kristin, dziękuję. W piątek powiedziałam: Kristin, przepraszam - przyznała Kowalczyk. Obie zawodniczki nie rozmawiały ze sobą jeszcze bezpośrednio. - Widziałyśmy się tylko z daleka i widziałam, że płacze. Ona na mnie popatrzyła, a ja co miałam zrobić? Nic - przyznała dwukrotna mistrzyni świata i dodała, że "to jest sport. Ktoś musi być pierwszy, kto inny czwarty, a ktoś dziesiąty. Wygrałam brąz o pięć centymetrów. Kristin bardzo płakała i było jej smutno, mi było wesoło". Wypad, który dał jej brązowy medal to element techniczny, ćwiczony na treningach. - Ja jednak jestem dość słaba w takich technicznych niuansach. To dla mnie wyższa szkoła jazdy. Widocznie zagrało jednak wtedy, kiedy miało zagrać. Może w długich biegach tak często tego nie ma, ale w sprintach jest taka zagrywka na porządku dzienny" - zaznaczyła. Czy tylko to zadecydowało o finiszu? - Nie. Mam dłuższą stopę od Norweżki i dlatego jestem na podium - oceniła. Bieg łączony wygrała Norweżka Marit Bjoergen, dla której było to drugie "złoto" wywalczone w Whistler. Drugie miejsce zajęła Szwedka Anna Haag, a trzecie Kowalczyk. Z Whistler Marta Pietrewicz Czytaj także: Kowalczyk zdobyła drugi medal w Vancouver! Gubała: Na Kowalczyk ciążyła duża presja Maciuszek: Bieg Justyny był fantastyczny "Justyna walczyła, ale Bjoergen była fantastyczna" Lista sukcesów Marit Bjoergen 11. medal dla Polski na zimowych igrzyskach