W kończącym imprezę biegu pod Alpe Cermis Polka w bezpośredniej walce pokonała Norweżkę Marit Bjoergen. Pozostałe rywalki zostały przez naszą reprezentantkę zdeklasowane podczas poprzednich etapów i na ostatnim były daleko z tyłu. - Jestem bardzo szczęśliwa - Justyna cieszyła się na finiszu, w ogóle nie sprawiając wrażenia zawodniczki, która przed chwilą wbiegła na piekielną górę (400 m różnicy wzniesień na niespełna 9 km). - To było jedenaście bardzo trudnych dni. Czekam na odpoczynek. Zgodnie z przewidywaniami Polki, tracąca do niej 11,5 s Norweżka szybko odrobiła stratę i po 1,5 km biegła razem z Kowalczyk. Nasza reprezentantka nie chciała dopuścić do ostatecznej rozgrywki na ostatnich metrach i zaatakowała w miejscu, gdzie rozpoczynał się najtrudniejszy odcinek trasy. - Pomyślałam, że muszę spróbować i zaatakowałam - relacjonowała na mecie. - Jednak ostatnie 400-500 metrów były dla mnie bardzo trudne. Zapytana o to, czy przed biegiem była pewna sukcesu, odparła: - Byłam pewna, że będzie dobrze.