"Marit Bjoergen została królową igrzysk, lecz nazwiskiem dnia było Kowalczyk" - napisał dziennik "Verdens Gang" o ostatniej kobiecej konkurencji narciarskiej na trasach w Whistler. Gazeta podkreśliła, że "biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne to nawet czas zwyciężczyni był imponujący i rekordowy. Dla Kowalczyk to pierwszy zloty medal olimpijski i wielka radość". Dziennik "Dagbladet" ocenił: "Mimo że wynik tego ciężkiego jak ołów pojedynku na mokrym i lepkim śniegu nie był taki, jakiego my zdenerwowani do granic wytrzymałości Norwegowie byśmy sobie życzyli, to i tak przejdzie do historii narciarstwa jako pokaz wspaniałej rywalizacji do ostatnich metrów". Gazeta podkreśliła, że "Bjoergen nie wyciągnęła wniosków z głoszonej przez Szwedów taktyki, źle rozegrała ten bieg i w końcu licząc na swoje sprinterskie umiejętności przegrała z silniejszą Kowalczyk". "Po kilku dniach, opisywanego szeroko konfliktu między tymi dwoma biegaczkami, nastąpił czas rozstrzygnięcia i niestety dla nas olimpijska królowa nie była w stanie wykrzesać dodatkowych sił. W ostatecznej rozgrywce to Kowalczyk wyciągnęła najdłuższą zapałkę i zdobyła swój długo wyczekiwany złoty medal. Dla Bjoergen jest to również ogromny sukces, ponieważ żaden norweski sportowiec nie zdobył aż tylu medali podczas jednych igrzysk olimpijskich od 86 lat" - skomentował dziennik "Aftenposten". Bjoergen zdobyła w Vancouver pięć medali, w tym trzy złote, srebrny i brązowy. Inni herosi norweskiego sportu, m.in. biathlonista Ole Einar Bjoerndalen i biegacz narciarski Bjoern Daehlie podczas jednej olimpiady zdobyli maksymalnie cztery medale. Zbigniew Kuczyński