Kosowski błyszczał w Wiśle Henryka Kasperczyka w sezonie 2002/2003, w bojach z Parmą, Schalke i Lazio. Później postawił na zagraniczną karierę, podczas której miał wzloty i upadki. W sezonie 2007/2008 wrócił do Wisły, rozegrał bardzo dobrą rundę jesienną. Nie porozumiał się jednak z klubem w sprawie przedłużenia kontraktu i znów wyjechał, tym razem do Kadyksu, a później na Cypr. Pod Wawelem chodzą słuchy, że kolejny powrót 32-letniego skrzydłowego reprezentacji Polski do Wisły nie jest niemożliwy. Sam Kosowski podchodzi do tematu ostrożnie. - Ciężko mi o tym mówić w tym momencie. Mam jeszcze półroczny kontrakt z APOEL-em, wszystko może się zdarzyć. Priorytetem jest dla mnie pozostanie tutaj, jeśli będę miał propozycję przedłużenia mojej umowy, na pewno skorzystam z niej. Jeśli tak się nie stanie, trzeba będzie myśleć dalej. Jednak jest za wcześnie na jakiekolwiek deklaracje - zastrzega. Trener Wisły, Maciej Skorża wielokrotnie powtarzał, że żałuje, że jego współpraca z Kosowskim tak szybko się skończyła. W szatni "Białej Gwiazdy" Kamil spełniał rolę lidera, którego ostatnio Skorży w zespole tak bardzo brakuje. - Ze szkoleniowcem Wisły bardzo dobrze nam się współpracowało - potwierdza "Kosa". - Jednak nie tylko z trenerem Skorżą. Nie ma ludzi w Wiśle, którzy byliby przeze mnie nielubiani - zapewnia. - Oczywiście nigdy nie zamykałem sobie drogi do powrotu. Kosowski ma za sobą grę w lidze hiszpańskiej, włoskiej i angielskiej, ale to właśnie na Cyprze zrealizował swe marzenie o grze w Lidze Mistrzów. - Zgadza się, wychodzi na to, że w każdej z tych lig zebrałem masę doświadczeń, a w APOEL-u to się wszystko złożyło, odblokowało. Życie chyba odwdzięczyło mi się za te wcześniejsze niepowodzenia w zagranicznych wojażach - wyznaje Kosowski. Jeszcze do niedawna liga cypryjska była postrzegana w Polsce jako gorsza od rodzimej Ekstraklasy. A tymczasem w tej edycji Champions League obecny jest klub cypryjski, węgierski, a polskiego nadal próżno szukać. - Polscy piłkarze powinni przestać myśleć o Lidze Mistrzów, a zacząć grać. Jak tak dalej pójdzie, to długo jeszcze polskiej drużyny w tych rozgrywkach nie będzie. To całe polskie myślenie o Champions League trzeba wesprzeć przede wszystkim bieganiem i graniem! - radzi Kosowski kolegom. - Jeśli chodzi o Wisłę, to najpierw "Biała Gwiazda" musi wygrać polską ligę. A to, jak widać, nie przyjdzie tak łatwo, jak dwa lata temu. A potem trzeba się wzmocnić i po prostu grać o spełnienie marzenia chyba każdego piłkarza w Wiśle. A przede wszystkim marzenia pana Bogusława Cupiała, którego zrealizowania jemu i całej Wiśle gorąco życzę - kończy "Kosa". Czytaj też: Stary, dobry "Kosa": Kiedy wyglądałem źle? Kosowski: Straszny pesymizm wokół kadry Kosowski: W mojej grze nie było rewelacji Kosowski: Smuda mnie nie odkurzył, tylko wyjął z LM