- Sprawdziły się moje oczekiwania co do tego, że Holandia będzie wygrywać. Co prawda, wydawało mi się, że Robin van Persie strzeli gola, ale nie udało mu się to. Powinien jednak strzelić nie jedną, a trzy bramki, bo miał wiele bardzo dobrych okazji. Takich, które normalnie w Arsenalu zamienia na gole - wylicza pomocnik Apollonu Limassol, Kamil Kosowski. Sprawiedliwy remis Włochów "Kosa" zwraca uwagę na to, że Holendrzy grali bez swojego asa Arjena Robbena, co oczywiście było widoczne, ale nie przeszkodziło im w stwarzaniu znakomitych sytuacji i w odniesieniu pewnego zwycięstwa. - Pierwszy gol był samobójczy, ale to zasługa znakomitej wrzutki między dwóch obrońców, którzy się pogubili i piłka trafiła do siatki - analizuje Kosowski. Kamil przed mundialem zwracał uwagę na lewoskrzydłowego "Pomarańczowych" - Eljero Elię i miał nosa. - Ten chłopak wszedł po przerwie i wypracował drugiego gola. Niewykluczone, że w następnym meczu wyjdzie od pierwszych minut. Widać, że wiele potrafi i nieprzypadkowo trafił do kadry Holandii - podkreśla nasz ekspert. Co Kosowski sądzi o występie mistrzów świata? - Słyszę sporo narzekań na Włochów, ale oni - moim zdaniem - mecz z Paragwajem zaczęli super. Później jednak mecz się wyrównał i mistrzowie świata stracili bramkę po stałym fragmencie gry. Strzał głową Alcaraza bardzo mi się podobał. Włosi wyrównali i wszystko zakończyło się sprawiedliwym 1-1 - uważa. "Kangury" i USA bez kompleksów Były piłkarz Wisły wskazuje na fakt, że mundial w RPA jest kolejnym dowodem na brak drużyn słabych, takich typowych "chłopców do bicia". - Jedyny mecz jednostronny, z wysokim wynikiem, to spotkanie Niemców z Australią. Podopieczni Joachima Loewa strzelali piękne bramki. Nie musiało się jednak skończyć taką rzezią australijskich niewiniątek. Australijczycy nie weszli dobrze w mecz i efektem tego były te cztery bramki. Nie widziałem meczu Grecji, ale zaprezentowała się podobno dosyć bezbarwnie - dodaje. O przyszłość Australijczyków po pogromie "na dzień dobry" Kosowski się nie martwi. - "Kangury" mają we krwi walkę do końca. Nie poddają się nigdy i w następnym spotkaniu nie będzie po nich widać śladów tego 0-4. Podobnie zresztą, jak drużyna Stanów Zjednoczonych. To są nacje, które charakteryzują się walką bez kompleksów i wiarą we własne siły. Zresztą Amerykanie potwierdzili w meczu z Anglią, że mogą wejść w drogę każdemu. Od dawna nie są "chłopcami do bicia". Współczuję każdemu, kto na nich trafi, bo mogą mu napsuć sporo krwi - przestrzega przed ekipą USA Kosowski. "Nie wierzę w Niemców" Co nasz fachowiec sądzi o Anglii? - Wiem, że wielu wymienia ją w gronie faworytów, ale ja na Anglików nie liczę. Nie przekonują mnie swą grą. Według mnie, nie jest dobrym pomysłem ustawienie na środku drugiej linii duetu Lampard - Gerrard. Każdy z nich jest świetnym piłkarzem, ale obaj są sprofilowani wyłącznie na defensywę. Trudno się spierać z fachowcem klasy Fabio Capello, ale to trochę tak, jakby w Wiśle u boku Radka Sobolewskiego ustawić innego piłkarza, którego najmocniejszą stroną jest odbiór piłki. Owszem, każdy z nich - i Gerrard, i Lampard - potrafi mocno uderzyć z dystansu na bramkę, ale nie jest ich atutem rozegranie piłki - zaznacza Kamil Kosowski. "Kosa" nie wróży zbyt dobrze Niemcom: - Moja żona Roksana jest pewna, że awansują do półfinału. Natomiast mi coś mówi, że odpadną zaraz po wyjściu z grupy, czyli w 1/8 finału. Niedobrze jest się tak wystrzelać na samym początku - twierdzi nasz ekspert. Kamil Kosowski wyznaje też tezę: - Prawdziwe mistrzostwa świata zaczynają się dopiero od drugiego meczu. Pierwsze mecze to są szachy, a od drugich zaczyna się walka na śmierć i życie o awans - tłumaczy.