Każdy, kto choć trochę zna Kamila, wie, że nie ugania się on tylko za piłką. Jego drugą po futbolu pasją jest łowienie ryb. I to prawdziwych, a nie takich, co w miniówkach pojawiają się w dyskotekach. - Ta pasja zaczęła się bardzo dawno temu - 20 kilka lat temu. Na stawie miejskim w Ostrowcu Świętokrzyskim - opowiada nam "Kosa". - W tamtych czasach nie było playstation, internetu, komputerów. Była tylko piłka i staw. A ja potrafiłem się wykazać i tu i tu. Jakie ryby brały na stawie w Ostrowcu? - Przede wszystkim karasie - zdradza reprezentacyjny pomocnik Wisły Kraków. Wędkarstwo z prawdziwego zdarzenia zaczęło się później, gdy w Wiśle Kamil poznał się z Marcinem Baszczyńskim. - Z "Baszczem" kupiliśmy dobry sprzęt i od tego momentu można mówić o profesjonalnym wędkarstwie. Wszystkich jego rodzajach - spiningowym, karpiowym. Ostatnio polubiłem wędkarstwo spinningowe. Ono mnie pociąga - nie ukrywa Kamil Kosowski. Mistrzostwa świata w Niemczech dla "Kosy" były równie nieudane, jak dla reszty reprezentacji Pawła Janasa. Po porażce z Ekwadorem Kamilowi udał się za to jak jeszcze nigdy dotąd wypad na ryby. Trener Janas po nieudanym meczu dał wszystkim wolne. Jedni pojechali do Frankfurtu nad Menem na mszę do polskiego kościoła, inni - na czele z "Kosą" wybrali wyprawę na komercyjny staw.Tam właśnie Kosowski zaliczył największe osiągnięcie w tej dziedzinie. - Złowiłem metrowego szczupaka! Dlatego tej nazwy - jezioro Steinhuder Meer nigdy nie zapomnę - zapewnia. Na nasze pytanie "Czy sam sobie wyłowisz karpia na Wigilię" Kamil odpowiedział: - Generalnie nie jem ryb. Poza tym na wieczerzę wigilijną wybieramy się do rodziców Roksany, więc oni, czyli głównie teściowa zajmie się potrawami i ich doprawieniem rodziców na Wigilii - opowiada Kamil Kosowski. Piłkarz nie ukrywa, że ostatnio na wyprawy na ryby ma mniej czasu. - Na rybach już dawno nie byłem. Jesienią nie było okazji. Antoni się urodził pięć miesięcy temu, więc każdą wolną chwilę poświęcam jemu. A poza tym mam ciężką pracę na treningach i dojazdy do Krakowa - opowiada Kamil. "Kosa" kiedy tylko może, zajmuje się pierwszym synem 10-letnim Aleksandrem. Alek mieszka w Zabrzu i trenuje futbol w Górniku! Ale nie przeszkadza mu to w tym, żeby przyjechać na mecz Wisły i obejrzeć ojca w akcji.