"Piszemy właśnie początek nowej historii. Mamy w ekipie młodych, zdolnych i utalentowanych sportowców, którzy swoim startem w stolicy Niemiec udowodnili, że w kolejnym czteroleciu, czyli do Londynu, mogą odgrywać wielką rolę" - powiedział. Członek zarządu PZLA nie chce jednak nawiązywać do nazwy "Wunderteam". "Nie wracajmy do tych dawnych nazw. To nowy zespół pod dowództwem prezesa Jerzego Skuchy" - dodał. Wunderteam to popularna nazwa określająca polską reprezentację lekkoatletyczną startującą w latach 1956-1966. Po raz pierwszy użyta została w 1957 roku przez niemieckich dziennikarzy po zwycięstwie Polaków nad RFN w Stuttgarcie 117:103. Określenie to dotyczy około 300 lekkoatletów. Korzeniowski zauważył, że Londyn, tak jak Berlin, jest w Europie. "Nie ma zmiany strefy klimatycznej i czasowej, co jest niezwykle istotne. Pokazaliśmy, że w takich warunkach czujemy się bardzo dobrze. Odbieramy gratulacje od wszystkich ekip. To jest wielki rok polskiej lekkiej atletyki i początek wielkiej drużyny" - podkreślił. Szef redakcji sportowej TVP przyznał, że i on jest zaskoczony takim wysypem medali. "Zawsze mówi się o szansach statystycznych. Uważa się, że sukcesem jest, jak połowa z nich się spełni. Czegoś takiego, że wszystko się udaje, jeszcze nie było. Jestem bardzo szczęśliwy i wzruszony tym faktem". Przypomniał, że w poprzednich mistrzostwach to, co było szansą, nie było wykorzystywane. Teraz sprzyja nam szczęście. Brązowy medal Sylwestra Bednarka (RKS Łódź) w skoku wzwyż pokazał, że "te medale do nas przychodzą. Lekkoatletyka przeżywała w ostatnich latach kryzys. Teraz udowodniliśmy, że mamy to za sobą. Myślę, że zasłużyliśmy na prawdziwy stadion w Polsce, byśmy mogli organizować zawody o randze międzynarodowej" - powiedział były rekordzista świata w chodzie na 50 km. Ukoronowaniem sukcesów jest dla niego rekord świata (77,96) i złoty medal Anity Włodarczyk (AZS AWF Poznań) w rzucie młotem. "Ten młot leciał jak zaczarowany. Myślę, że gdzieś Kamila Skolimowska była tam na górze, pomagała jej i kibicowała. Nie można sobie niczego więcej wymarzyć, tym bardziej, że pokonała reprezentantkę gospodarzy, obrończynię tytułu Niemkę Betty Heidler" - ocenił Korzeniowski.