"W finale koncentrowałem się na jednym rywalu, Takeshim Matsudzie, brązowym medaliście z Pekinu. Kiedy byłem blisko Japończyka na ostatnim nawrocie, pomyślałem, że koniecznie muszę go dobrze go wykonać. Ten element zawsze miałem słaby, jednak sporo nad nim pracowałem w ostatnich sześciu miesiącach i efekt był dobry. Po nawrocie byliśmy już równo" - powiedział Korzeniowski na łamach "Przeglądu Sportowego". Na ostatniej długości basenu Korzeniowski stoczył fantastyczny bój z Japończykiem. Polak wyprzedził rywala zaledwie o 0.09 sekundy. Korzeniowski uzyskał czas 1:53.23 i pobił własny rekord Polski. Korzeniowski przyznał, że po wyścigu finałowym nie był bardzo zmęczony. "Bywało gorzej na końcówkach, kiedy zupełnie padałem" - stwierdził. Warto podkreślić, że Korzeniowski został wicemistrzem świata startując w stroju Areny, a nie słynnym kostiumie Jaked. "Arena dostarczyła nam najnowsze stroje, które nie odbiegają od Jaked. Poza tym związek ma umowę z Areną, więc nie było tematu" - tłumaczył Korzeniowski.