Czerniak był najszybszy na 50 m stylem dowolnym - z czasem 21,95 uzyskał 888 punktów), a Urbańczyk wygrał na 50 m stylem grzbietowym - z wynikiem 28,37 (845 pkt). "Jestem bardzo zadowolony z tego wyniku, szczególnie, że padł rano. Zwykle nie pływa się tak szybko o tej porze, ale tym razem udało się odpowiednio rozbudzić" - powiedział Czerniak. Pływak Wisły Puławy triumfował również na 50 m stylem motylkowym (23,95) oraz na 200 m stylem dowolnym (1.47,19). Stał się dopiero trzecim Polakiem, który złamał na krótkiej pływalni barierę 22 sekund na 50 m stylem dowolnym - przed nim dokonali tego tylko Bartosz Kizierowski i Łukasz Gąsior. Ten ostatni ścigał się z młodszym kolegą w piątek, ale zarówno na 50 m (22,31), jak i 200 m kraulem (1.47,19) musiał uznać jego wyższość - ściany dotykał jako drugi. Obaj sprinterzy od września trenują w Hiszpanii pod okiem Kizierowskiego. "Pływamy bardzo ciężko na treningach - może objętościowo zajęć w wodzie jest mniej, ale są intensywne. Ćwiczenia są bardziej urozmaicone, bardziej techniczne. Trzy razy w tygodniu korzystamy z basenu 50-metrowego, a w pozostałe dni - z 25-metrowego. Warunki mamy bardzo komfortowe" - wyjaśnił Gąsior. "Inspiruje mnie praca z Kizierowskim - człowiekiem, który jako sprinter był cztery razy na igrzyskach olimpijskich. Każdego dnia motywuje mnie do startów, często rozmawiamy, co jest dla mnie bardzo ważne. Na treningach rywalizujemy, ale na razie najczęściej to on wygrywa" - dodał. Jak zapewnił Gąsior Kizierowski w roli szkoleniowca zachowuje się w pełni profesjonalnie. Z brzegu przygląda się swoim podopiecznym, instruuje ich, wyznacza ćwiczenia i zadania. Jego własne treningi nie mają więc wpływu na pracę z utalentowaną młodzieżą - wykonuje je bowiem przed lub po zajęciach. Urbańczyk do wygranej 50 m grzbietem dołożyła jeszcze zwycięstwa na 50 m kraulem (26,20) i 200 m stylem zmiennym (2.15,62). Na 50 m stylem motylkowym w porannej sesji wystartował Paweł Korzeniowski. Uzyskał wynik 24,52, co było trzecim czasem rywalizacji. Zawodnik nie był zadowolony z rezultatu, ale jak podkreśla - jeszcze nie zaczął trenować z maksymalnym obciążeniem. Był natomiast wyraźnie zirytowany faktem, "że trener Paweł Słomiński nie zgłosił jego czasu i na start musiał czekać do wolnych serii". "Trochę jestem zły na trenera - nie zgłosił mojego czasu i czekałem dwie godziny. Wydaje się, że trener nie zadbał o to. Nie sądzę, by była to lekcja cierpliwości - raczej niedopatrzenie" - powiedział Korzeniowski. "Obawiam się, że Paweł jest w błędzie - organizatorzy biorą rezultaty z rankingu, a w nim nie ma wyniku Korzenia w ostatnim czasie. Tak doświadczony zawodnik powinien o tym wiedzieć" - wyjaśnił z kolei szkoleniowiec. - Zobaczymy, czy dopłynę do mety - żartował 'Korzeń' przed pierwszym po igrzyskach występem na 200 m delfinem. Dopłynął, lecz po raz pierwszy od pięciu lat na krajowym podwórku jako drugi. Pokonał go znajdujący się w życiowej formie Marcin Babuchowski. Łodzianin uzyskał 1:54.34, czyli niemal tyle co w ME w Rijece (1:53.85), gdzie poprawił rekord życiowy o 3,5 sek. "Korzeń" nie robił tragedii. - Pływam inaczej - mówił. - Staram się jak najdłużej pracować pod wodą. Jeszcze nie wychodzi, ale tak trzeba.