Kilka dni temu serbskie władze otworzyły specjalny obóz w miejscowości Morovic w gminie Sid. W kilkudziesięciu namiotach kwarantannę mają tu przechodzić powracający do kraju ludzie bez stałego miejsca zamieszkania w Serbii. W izolacji będą tam także osoby uznane przez lekarzy na granicy za potencjalnie zagrożone rozprzestrzeniającym się koronawirusem. Właśnie do tego miejsca trafiła grupa serbskich sportowców grających w rumuńskich klubach. W tym gronie byli m.in. koszykarze Dejan Borovnjak - mistrz Polski w barwach Stelmetu BC Zielona Góra (2013, 2016) i Andrija Bojić- były zawodnik Polpharmy Starogard Gdański. Z ich relacji wynika, że dotarli taksówką do granicy rumuńsko-serbskiej, gdzie długo czekali na możliwość wejścia do ojczyzny. Ale kiedy nakazano im poddać się kwarantannie w namiotach - odmówili i wrócili do Rumunii. "Chcieliśmy udać się do mieszkań, które zostały przygotowane przez nasze rodziny. Tymczasem inspektor sanitarny powiedział, że sytuacja się zmieniła i decyzja jest taka, że musimy poddać się kwarantannie w Morovicu. Odmówiliśmy, ponieważ jesteśmy obywatelami Serbii mieszkającymi w naszym kraju. Cały dzień czekaliśmy na rozwiązanie sytuacji, wiele osób dzwoniło do nas, ludzie na miejscu też nam pomagali, ale nie ma rozwiązania" - stwierdził 33-letni Borovnjak, cytowany w mediach. Były koszykarz polskiej ekstraklasy przyznał, że on i jego koledzy nie mogli wcześniej wrócić do Serbii. "Dopiero co zakończyły się rozgrywki ligowe. A co dalej? Postanowiliśmy wrócić pieszo do Rumunii. Jesteśmy blisko granicy, zobaczmy, co przyniesie nowy dzień" - zaznaczył.