W telewizji, w internecie i w prasie, zamiast informacji o sukcesach, pojawiły się tłumaczenia, dlaczego znowu nam nie wyszło. Optymiści zakładali, że biało-czerwoni przywiozą z Chin 15 medali, tymczasem przez cały tydzień nasze konto pozostawało puste. Jak zwykle w takich przypadkach pole do popisu mieli różnej maści szydercy. Wyśmiewano między innymi głupawe wypowiedzi naszych niedoszłych mistrzów. Otylii Jędrzejczak przeszkadzał wrzynający się w ciało strój. Sylwia Gruchała nagle przypomniała sobie, że działacze związku szermierczego kilka miesięcy temu imprezowali i przeszkadzali jej w śnie. Z przegranych łatwo się śmiać, zwłaszcza gdy się tak podkładają. Pesymiści twierdzili nawet, że żaden z naszych sportowców nie zdoła wdrapać się na podium. Pojawiły się opinie, że te 260 milionów złotych wydanych na przygotowania lepiej byłoby wydać na budowę jakiegoś stadionu w Polsce. Wizja totalnej klęski poniesionej przez polskich sportowców podczas pekińskich igrzysk była coraz bliższa spełnienia, ale od czwartku okazało się, że nie jest jeszcze z nami tak źle. Wtedy to właśnie Tomasz Majewski nawiązał do wyczynu niezapomnianego Władysława Komara i pchnął kulę dalej niż Amerykanie. A nasi szpadziści pokazali, że duch walki w narodzie nie ginie. Medalowe żniwa A w niedzielę mieliśmy już nasze medalowe żniwa. Wioślarska czwórka podwójna znakomicie wywiązała się z roli murowanego faworyta. Tylko nieco gorzej, bo na srebrny medal, popłynęła czwórka bez sternika wagi lekkiej. Rezolutna Agnieszka Wieszczek wywalczyła brąz w zapasach, a Szymon Kołecki dzielnie dźwigał ciężary i zajął drugie miejsce. Dzięki tym osiągnięciom Polska z dna przesunęła się na 16. miejsce w klasyfikacji medalowej. I jest szansa na dalszy awans. 15 medali raczej na pewno nie zdobędziemy, ale gdyby udało się jeszcze skoczyć w górę o dwa, trzy miejsca, to wynik taki można by uznać za satysfakcjonujący. W ilu dziedzinach życia Polska plasuje się w połowie drugiej dziesiątki? Dlatego nie ma co aż tak bardzo "najeżdżać" na naszych sportowców. Zdecydowana większość z nich walczyła na maksimum swoich możliwości. Tylko niektórzy totalnie zawiedli. Czy będzie lepiej? Na pewno wielkie nadzieje wiązaliśmy z pływakami. To jedna z najbardziej prestiżowych dyscyplin na igrzyskach. Trener Paweł Słomiński uchodził za fachowca najwyższej klasy. Po wielkich sukcesach Otylii Jędrzejczak i Pawła Korzeniowskiego zapanowała w Polsce moda na pływanie. Tymczasem w Pekinie nasi pływacy przekonali się, że świat im uciekł. Czy ta ucieczka była efektem lepszych metod szkoleniowych? Jędrzejczak co do uczciwości swoich rywalek z Chin miała spore wątpliwości... Martwi też klęska naszych siatkarek, zwłaszcza że nasze "złotka" stać było na awans do ćwierćfinału. Jak się okazuje, nie zawsze najlepszym pomysłem na sukcesy jest zatrudnienie trenera z zagranicy. Marco Bonitta zawiódł na całej linii. Z kompleksową oceną występu naszych sportowców trzeba jeszcze poczekać. Gdy złoty medal wywalczy Leszek Blanik, gdy na podium staną siatkarze i piłkarze ręczni, gdy pierwszego miejsca nie oddadzą w klasie Star nasi żeglarze, to na pewno zapomnimy o koszmarze pierwszego tygodnia. Grzegorz Wojtowicz