Tannadice Park w Dundee jawił się 68-letniemu Orestowi Lenczykowi, jako coś strasznego. 2-7 przegrał na tym stadionie - prowadząc Śląsk Wrocław trzydzieści jeden lat temu. Lenczyk oczywiście nie chciał tego przywoływać. Z uśmiechem na twarzy odpowiadał na pytania o tamten mecz, zaznaczając: "Jestem już w takim wieku, że naprawdę mam prawo nie pamiętać, co się wówczas zdarzyło". Pamiętał jednak, jak mało co ze swojego - jakże bogatego - życia. Bohaterowie tamtej klęski 2-7 - klęska niesłychana. Abstrahuję od zachowania ówczesnych gwiazd i gwiazdeczek Śląska. Od tego, czy chlali wódę, czy nie. Lenczyk jechał wówczas do Szkocji jako trener WKS-u, który pierwszy mecz zremisował 0-0. Wracał na tarczy - z wynikiem 2-7, na który zgodnie zapracowało następujące towarzystwo: Kostrzewa, Sobiesiak (tak, to ten od afery hazardowej), Kowalczyk, Wójcicki, Kopycki, Pękala, Garłowski, Szarek, Pawłowski, Nocko, Sybis (na zmianę wszedł Bogu ducha winny Majewski). Po tamtym meczu Lenczyk był skończony w Śląsku, a i z polskiej piłki wypadł na jakiś czas. Wyjechał do USA, aby pracą fizyczną zarabiać na chleb. Lenczyk nie chciał przywoływać tamtej historii, ale - jestem o tym przekonany - pamiętał ją jak mało co i kiedy... Wyparli go szarlatani i sprzedawczykowie Lenczyk wypadał z polskiej piłki kilka razy. Całkiem niedawno także - bo była moda na szarlatanów, by nie powiedzieć, że sprzedawczyków i chamów... Lenczyk jednak wracał, bo prawdziwi fachowcy zawsze wracają... Co nie znaczy, że prawdziwi fachowcy się nie mylą. Wczorajsza taktyka gry w Szkocji bez żadnego napastnika była błędna. To jest coś nienaturalnego. Nawet jeśli ci napastnicy strzelają tak mało bramek, jak Tomasz Szewczuk, czy są słabo przygotowani fizycznie, jak Holender Johan Voskamp. W moim przekonaniu Sebastian Mila, jako zawodnik najbardziej wysunięty w zespole Śląska, to błąd. Wiadomo, że Lenczyk liczył na skrzydłowych - Piotra Ćwieląga oraz Marka Gancarczyka. Jednak po czterech minutach ten plan wziął w łeb. Było 0-2 i naprawdę koszmar sprzed ponad trzydziestu lat stanął przed oczami Lenczyka... Lider Mila pokazał klasę Lenczyk jednak nie tracił głowy. Podobnie, jak jego piłkarze. Wielką piłkarską klasę pokazał Sebastian Mila. Piękne bramki strzelili Rok Elsner, a także Sebastian Dudek. Wojciech Kowalczyk, z którym oglądałem ten mecz w studiu Polsatu Sport, stwierdził: "Tylko nie mówmy, że był to heroiczny bój". Niewątpliwie był to jednak bój, który zapisał się w historii polskiej piłki - a już na pewno w historii Śląska Wrocław. Czasy się zmieniły, a Lenczyk w życiowej formie! Ostatni start w europejskich pucharach, to rok 1987. Mój Boże! Wówczas Polska to był... PRL, kilkadziesiąt tysięcy Sowietów w Legnicy (a do tego kilka tysięcy czołgów!), mur w Berlinie, który symbolicznie dzielił Europę. A dziś o imperium Sowieckim można poczytać już tylko w książkach, Polska jest w NATO, a w Unii Europejskiej jest miejsce nie tylko dla nas, ale także Litwy, Łotwy i Estonii. A Lenczyk? Pan trener Orest Lenczyk jest w życiowej formie! Dzięki za niedawne emocje na Oporowskiej i czwartkowe na Tannadice Park w Szkocji. Czekamy na więcej! Zapraszamy do dyskusji z Romanem Kołtoniem na jego blogu Zobacz bramkę Sebastiana Dudka - trafienie "stadiony świata":