Ostatnio, przygotowując się do cyklu "Biało-czerwone Mundiale" w Polsacie Futbol, przeglądałem kilkanaście albumów i książek, które zgromadziłem o mistrzostwach świata w 1974 roku. W jednym z nich ("Fussballweltmeisterschaft 1974" pod redakcją Franka Grube i Gerharda Richtera) znalazłem niezwykle ciekawy tekst słynnego niemieckiego komentatora Rudi'ego Michela (taki niemiecki Jan Ciszewski). Zresztą Michel zaczyna od cytatu innego znanego wówczas dziennikarza Harry'ego Valeriena. Ten ostatni w studio ZDF (niemieckiej dwójki) powiedział: "Sądzę, że jeśli w czasie finałów mistrzostw świata w Niemczech doświadczymy podobnej sytuacji, jaka miała miejsce w finale mistrzostw świata w 1966 roku - zwanej bramką Wembley, to dojdzie do rewolucji technicznej, która umożliwi analizę takich sytuacji". Przypomnijmy, że "bramka Wembley", to hasło odnoszące się do zdarzenia z dogrywki w finale VIII Mistrzostw Świata w Anglii. W 101. minucie meczu Anglia - Niemcy w polu karnym do piłki doskoczył Geoff Hurst i kropnął z całej siły. Piłka odbiła się od poprzeczki i... Właśnie - do dziś trwają spory, czy całym obwodem przekroczyła linię bramkową. Tak, czy inaczej - odbiła się od murawy, a obrońca Wolfgang Weber głową wybił ją nad poprzeczkę. Sędzia główny, Szwajcar Gottfried Dienst - po konsultacji z Azerem Tofikiem Bachramowem - wskazał na środek boiska, uznając gola. Niemcy do dziś twierdzą, że była to "bramka widmo". Valerien prorokował: "Analiza spornych sytuacji - dzięki środkom technicznym - będzie możliwa najpóźniej w latach osiemdziesiątych". Na co Michel - w swoim tekście zatytułowanym "Błędne decyzje" - odpowiedział: "Jestem przekonany, że nawet za sto lat kamera nie będzie rozstrzygać, czy zawodnik w momencie zagrania piłki znajdował się na spalonym, czy też nie". Michel wkroczył w rozważania nad techniką, ustawieniem kamer, śledzeniem gry przez realizatora. Pewnie nie przypuszczał, że spotkanie finałów mistrzostw świata w 2010 roku będzie pokazywane z kilkudziesięciu kamer. Najciekawsze w tym wywodzie jest podsumowanie: "Jestem przeciwko telewizyjnemu sądowi. Musimy zrozumieć, że błędy sędziów są częścią tej gry. Przynależą do niej, tak samo jak nieudane podania Beckenbauera i Cruyffa. Nikt nie jest perfekcyjny - ani zawodnik, ani arbiter. No i w końcu czym byłby futbol bez dyskusji o ludzkich wyborach". Zgadzam się z Blatterem - kamera do ustalenia, czy piłka przekroczyła linię bramkową: tak. Wszystko inne: nie. Piękno futbolu bierze się z konserwatyzmu tej gry, a także z jednolitości przepisów, jeśli chodzi o rozgrywki na polskiej wsi i w finale mistrzostw świata. Doprawdy są takie sytuacje, że przy kilku telewizyjnych powtórkach spornych sytuacji, dwóch ludzi będzie odmiennego zdania. Pozostawmy to człowiekowi z krwi i kości, który podjął się prowadzenia zawodów jako arbiter główny. I ma prawo do błędu, a my fani futbolu mamy prawo do dyskusji, która - jak świetnie to ujął Michel trzydzieści sześć lat temu - też buduje legendę tej dyscypliny. ZOBACZ BRAMKI Z FINAŁU 1966 R. - GOL NA 3-2 WCIĄŻ BUDZI KONTROWERSJE