Stadion Wojska Polskiego przy Łazienkowskiej w Warszawie już prezentuje się imponująco. Trzy nowoczesne trybuny zostaną otwarte już latem. Co oznacza pojemność 27 tysięcy widzów, a docelowo hity polskiej Ekstraklasy na Legii będzie mogło śledzić z trybun aż 33 tysiące kibiców! Tyle, że na Legię przychodziło ostatnio 2-3 tysiące. Na hicie z Wisłą, decydującym o starcie w europejskich pucharach, nie stawiło się nawet 5 tysięcy widzów... W Gdańsku będę trybuny na 41 tysięcy widzów, a we Wrocławiu na prawie 43 tysiące. Wisła potrafiła niedawno, zdobywając regularnie mistrzostwo Polski, sprzedawać 10 tysięcy karnetów. Niedługo na Reymonta otwarty zostanie obiekt, który pomieści 33 tysiące fanów. Nic dziwnego, że Bogosław Cupiał sięga po Bogdana Basałaja, którego priorytetem - poza budową nowej silnej drużyny - będzie przyciągnięcie kibiców na spotkania Białej Gwiazdy. Warto zastanowić się nad kompleksem działań ukierunkowanych na kibiców. Właściciel Lecha, Jacek Rutkowski mówi: - Stawiamy na współpracę z kibicami, choć nie jest to łatwe. To ciężka praca, dzień w dzień. Jednak już dziś możemy się pochwalić 60 fan klubami. Celem jest 100 fan klubów w najbliższych miesiącach. Chcemy przyciągnąć kibiców z północy Polski - z Koszalina, czy Kołobrzegu. Patrzę na mapę - drogami odpowiednio 240 i 280 kilometrów! Co oznacza jazdę nawet 4-5 godzinną. Rutkowski mówi: - Chciałbym, aby ludzie przyjeżdżali na Lecha z całej Polski. Budujemy markę klubu. Jednak w naszej koncepcji chodzi nie tylko o wizyty na stadionie. Chciałbym, aby ludzie żyli Lechem, co pozwoli nam zarabiać na gadżetach". Już dziś z tego tytułu Lech zapisuje w budżecie rocznym 6 milionów złotych, ale właściciel mówi, że wkrótce oczekuje 20 milionów złotych z marchendisingu. Mecenas Jacek Masiota, od lat współpracujący z Lechem, przyznaje: - Bazujemy na badaniach Uniwersytetu Adama Mickiewicza, z których wynika, że Lechem w samej Wielkopolsce mniej lub bardziej regularnie interesuje się 400 tysięcy ludzi. Najtańszy bilet na "Kolejorza" w karnecie na rundę wiosenną kosztował około 7 euro (210 złotych to cena karnetu na 7 meczów przy Bułgarskiej, przy kursie 1 euro - 4,3 złotego). Kluby Bundesligi właśnie ogłosiły ceny karnetów na następny sezon. Okazuje się, że Bayern Monachium (finalista Ligi Mistrzów, klub, który w poprzednim sezonie wywalczył dublet) sprzeda kilka tysięcy najtańszych karnetów na 17 meczów sezonu 2010/2011 za 120 euro. Co oznacza, że kibic wyłoży po 7 euro na spotkanie! Nowy prezydent Bayernu, Uli Hoeness choć swego czasu kłócił się z kibicami, uznał, że hasło "Suedkurve - Herz und Seele" ("Południowa trybuna - serce i dusza klubu") odpowiada prawdziwie. Stadion w Dortmundzie mieści ponad 80 tysięcy widzów. Tutaj najtańszych karnetów - aby oglądać Polaków Kubę Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego, czy Argentyńczyka Lucasa Barriosa - będzie kilkanaście tysięcy. Co ciekawe karnety w Westfalii są dużo droższe niż w Monachium! Na sezon kosztują 176,50 euro, co oznacza, że fan BVB średnio na mecz przeznaczy 10 euro. A jakby ktoś chciał regularnie chodzić na spotkania 1. FC Koeln z udziałem Łukasza Podolskiego i Adama Matuszczyka? Cena karnetu to 160 euro (9,4 euro za mecz). Mecenas Masiota przyznaje:- Aby zapełnić stadion chcemy pomyśleć o przyjaznych cenach biletów. Jesteśmy skłonni je obniżyć. Rutkowski podkreśla: - W naszym budżecie kalkulujemy średnią frekwencję na poziomie 17 tysięcy, ale liczę na 20-25 tysięcy fanów, którzy regularnie będą zapełniali trybuny. Hasło - "stadion o takim marzyłeś" - to za mało...