Arsen Kasabijew po nieudanej pierwszej próbie w podrzucie na 210 kg wycofał się z rywalizacji i nie został sklasyfikowany w dwuboju. - Realnie oceniłem swoje siły. Nie byłem po prostu w stanie podnieść ciężaru, na którym, jak jestem w dobrej formie, trenuję. Ciężar 210 nie dawał mi dzisiaj nic, nawet możliwości walki o trzecie czy piąte miejsce. Patrząc na kontuzje, które miałem wcześniej, nie warto było ryzykować - powiedział zawodnik po zakończeniu rywalizacji. Początkowo wydawało się, że Kasabijew odniósł kontuzję, jednak - jak przyznał - powody rezygnacji z dalszej walki były zupełnie inne. - Już wiemy, że Arsen nie był w dobrej formie. Jego startu nie można jednak określić w jednym zdaniu. Jego heroiczną postawę w rwaniu, gdy dwa razy spalił 165 kg, a potem +rzutem na taśmę+ zaliczył 170 kg, na pewno należy ocenić na plus. Później zaczęły się problemy. Sztanga w momencie zarzucania jej przez Arsena na klatkę piersiową wpadała dość głęboko, przyciskała tętnice szyjne i odcinała mu dopływ tlenu. On w momencie wstawania ze sztangą tracił świadomość. Już na rozgrzewce przy 180 kg były takie sytuacje, ale zawodnik uznał, że na pomoście, przy większym ciężarze to minie. Zaryzykował, nie udało się, sam mu doradzałem wycofanie się, to mogło być niebezpieczne - powiedział Kołecki, który wyprowadzał Kasabijewa na pomost. Prezes PZP potwierdził, że zawodnik był źle przygotowany i w słabej dyspozycji. - Dlatego jedynym rozsądnym rozwiązaniem była rezygnacja z dwóch ostatnich podejść. To się mogło zakończyć bardzo poważną kontuzją - dodał dwukrotny srebrny medalista olimpijski w kategorii 94 kg.