Tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Atenach PZPC poinformował, że Kołecki był na dopingu. Okazało się, że poziom testosteronu w organizmie wicemistrza olimpijskiego z Sydney jest przekroczony minimalnie. - I tu właśnie tkwi problem, Zostałem nazwany koksownikiem, ale nikt mi nie udowodnił, że świadomie brałem niedozwolone środki. Nigdy nic nie stosowałem. Poza tym, byłbym idiotą, gdybym się szprycował tuż przed igrzyskami, na których są wzmożone kontrole - stwierdził Kołecki. Sztangista przedstawił opinię niemieckiego profesora, który udowadnia, że taki poziom testosteronu jak u Kołeckiego może powstać w naturalny sposób. - Przez wiele miesięcy leczyłem kręgosłup, a potem ostro trenowałem. Jeśli wziąć to pod uwagę, okazuje się, że wszystko jest w normie. Muszą mnie uniewinnić. A jeśli ktoś będzie coś kombinował, to sprawa trafi do sądu. I to najlepiej międzynarodowego, bo wtedy dostanę większe odszkodowanie - grozi sztangista.