- Nastrój mam dobry - wczoraj zremisowaliśmy w klubie, wcześniej mieliśmy kilka meczów słabszych, ale to jest normalne, że przyszedł taki moment - opowiadał. Kokoszka podkreśla, że jest w stałym kontakcie ze sztabem trenerskim reprezentacji Polski, nawet wtedy, gdy nie dostaje powołań od trenera Beenhakkera. - Miałem kontakt z trenerem przed meczem z Irlandią, ale wtedy miałem ważne spotkanie ligowe i szkoleniowiec widocznie zdecydował, że lepiej żebym został w klubie. Jak są jakieś zgrupowania, to zawsze trener Rafał Ulatowski dzwoni do mnie. Obrońca podkreśla, jak ważna jest dla niego regularna gra w nowym klubie. Polak zaskarbił sobie zaufanie klubowego trenera i przeważnie wychodzi w pierwszym składzie. - Po to odszedłem z Wisły, żeby grać. Dużo osób mówiło, jak opuszczałem Kraków, że źle robię, że w Empoli też nie będę grał. Póki co, wychodzi na to, że dobrze wybrałem. Dla mnie najważniejsze, żebym grał co tydzień, bo jestem młodym zawodnikiem i tego potrzebuję. Czy jestem lepszym piłkarzem niż wtedy, gdy odchodziłem z Wisły? Myślę, że tak, bo przynajmniej cały czas gram. Czuję się pewniej. W Wiśle był taki czas, że przez pół roku zagrałem 20 minut. Czym różni się liga włoska od polskiej Ekstraklasy? - Na pewno dużo pracujemy w obronie. Treningi we Włoszech zawsze zaczynamy od taktyki. Poziom ligi jest bardzo wyrównany, zresztą widać to po tabeli - między 10. a 1. miejscem jest tylko siedem punktów różnicy. Walka o awans na pewno będzie się rozgrywała do ostatniego meczu. Życie we Włoszech jest bardzo spokojne, jedzenie bardzo dobre, bo z tego Włochy słyną. Chociaż myślę, że wszędzie zawodnicy jedzą makaron, kurczaki, więc nie ma problemu, żeby się przyzwyczaić. Jeśli chodzi o język, to boiskowe słownictwo miałem opanowane po miesiącu. Powoli się uczę włoskiego. Jak trener tłumaczy kwestie taktyczne, to go rozumiem, nie ma żadnych problemów. Tam po angielsku mało kto mówi. Na kadrze mam okazję wreszcie porozmawiać sobie z kimś po polsku - cieszył się 'Kokos'.