We wtorek spółki prowadzące rozgrywki ligowe podjęły decyzje o kontynuacji sezonu, ale mecze będą rozgrywane bez udziału kibiców. W tej sytuacji kluby piłkarskiej ekstraklasy mocno ograniczyły swoją aktywność medialną i eventową. Stadiony zostały bowiem zamknięte nie tylko dla kibiców, ale także przedstawicieli mediów. Konferencje prasowe przed meczami czy media day - spotkania z piłkarzami, członkami sztabu szkoleniowego, zostały odwołane. Więcej pracy będą miały klubowe biura mediowe, które dla dziennikarzy będą przygotowywać materiały prasowe i wideo z wypowiedziami trenerów czy zawodników. "Życie klubu toczy się, jak zawsze, ale pracownicy zdają sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. Do minimum został zespół meczowy do obsługi środowego, wyjazdowego ćwierćfinału Pucharu Polski w Gdańsku oraz zespół zajmujący się organizacją dnia meczowego na naszym stadionie" - stwierdził Karol Młot, rzecznik Piasta Gliwice. Klub był zmuszony odwołać już osiem eventów dla swoich kibiców. Rzecznik dodał, że w dniu meczu wszystkim pracownikom oraz innym osobom wchodzącym na stadion będzie mierzona temperatura. W Lechu Poznań piłkarze oraz ich rodziny czy partnerki mają wstrzymać się przede wszystkim od podróży zagranicznych. "Rodziny zawodników, jeśli przebywają za granicą, mają zostać w swoich domach. Pewne obostrzenia wprowadziliśmy jeszcze tydzień temu. Po meczu z Górnikiem Zabrze zawodnicy nie przybijali +piątek+ z dzieciakami, jak to zawsze jest w zwyczaju. Większość pracowników też nie będzie przychodzić do klubu, ale swoją pracę w miarę możliwości będzie wykonywać w domu" - wyjaśnił rzecznik prasowy Lecha Maciej Henszel. Nie inaczej jest w Śląsku Wrocław, gdzie też wprowadzono restrykcje dotyczące ewentualnych wyjazdów piłkarzy. "Chodzi o ograniczenie do minimum kontaktu piłkarzy z większymi grupami ludzi. Stąd też nie będzie też na przykład tradycyjnej przedmeczowej konferencji przed spotkaniem z Rakowem Częstochowa. Wolimy chuchać za zimne" - stwierdził rzecznik klubu Tomasz Szozda. Trener pierwszoligowej Sandecji Nowy Sącz Tomasz Kafarski przyznał natomiast, że nie wprowadził jeszcze dodatkowych wytycznych dla swoich piłkarzy, ale wierzy w ich dojrzałość. "Patrzymy uważnie na to, co się dzieje. Zawodnicy są dorośli i świadomi. Każdy musi sobie jakoś z tym radzić. Zwracamy przede wszystkim uwagę na sprawy związane z higieną. Oczywiście też ci, którzy mają jakieś problemy zdrowotne nie przebywają razem z zespołem" - powiedział. Przedstawiciele innych dyscyplin także wolą dmuchać na zimne i apelują do swoich zawodników o zachowanie środków ostrożności. W Zagłębiu Lubin dla piłkarzy i piłkarek ręcznych nie ma żadnych odgórnych obostrzeń, ale jak przyznał w rozmowie z PAP prezes klubu Witold Kulesza, były rozmowy na temat właściwego zachowania. "To są dorosłe osoby i doskonale zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Trzeba ten czas przetrzymać i uważać" - podkreślił. "Wszyscy w klubie mają nakaz szczególnego monitorowania swojego stanu zdrowia i zgłaszania jakichkolwiek objawów chorobowych" - powiedział z kolei rzecznik drużyny piłkarzy ręcznych Górnika Zabrze Paweł Franzke. Wojciech Stępień, prezes siatkarzy Cerrad Enei Czarnych Radom zaznaczył natomiast, że sama organizacja treningów nie uległa zmianie. "Wszystko jest po staremu, bo przecież nie da się ćwiczyć w rękawiczkach. Dlatego nie stosujemy dodatkowych obostrzeń. Każdy ma swoją świadomość, trzeba po prostu uważać i stosować ogólne zasady higieny" - mówił. Jak się okazuje, sytuacja związana z koronawirusem wpływa także na decyzje... transferowe klubów. Prezes koszykarskiego BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski Bartosz Karasiński zdradził, że w tym tygodniu do zespołu mieli dołączyć dwaj Amerykanie, ale zrezygnowano z podpisania kontraktów. "Dziś o godz. 16 zamyka się okienko transferowe w ekstraklasie. Uzgodniliśmy wszystkie szczegóły, umowy były już przygotowane i brakowało tylko podpisów. W związku z całą sytuacją związaną z koronawirusem, a także niepewnością dotyczącą dalszego funkcjonowania rozgrywek, wczoraj podjęliśmy decyzję o rezygnacji ze wzmocnień" - tłumaczył Karasiński W niedzielę w Nysie przy ponad dwutysięcznej publiczności siatkarki Grupy Azoty Chemika Police zdobyły Puchar Polski. Mężczyźni już nie mieli tyle szczęścia - swój turniej finałowy rozegrają w najbliższy weekend w katowickim "Spodku" bez kibiców. Rozgrywająca polickiego zespołu Marlena Kowalewska nie ukrywa, że nigdy jeszcze nie grała meczów ligowych przy pustych trybunach. "Trudno mi sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądać, pewnie jak na sparingach. Nie wiem czego się spodziewać oprócz ciszy, która na pewno nam nie pomoże. Będą to na pewno specyficzne mecze" - mówiła reprezentantka Polski. Koronawirus niektórym klubom mocno zdezorganizował życie. Największe zamieszanie związane z zagrożeniem epidemiologicznym przeżywają siatkarze Jastrzębskiego Węgla, którzy w ćwierćfinale Ligi Mistrzów mieli zmierzyć się z włoskim Itasem Trentino. Zaplanowany na 5 marca mecz we Włoszech został odwołany dwa dni przed terminem, kiedy okazało się, że polska drużyna po powrocie będzie musiała zostać poddana dwutygodniowej kwarantannie. Wcześniej jastrzębianie wnosili nieskutecznie o przełożenie, za co groził im walkower. Alternatywnym wyjściem wydawało się rozegraniu obu meczów na terenie neutralnym. Ich organizacji 13 i 14 marca podjął się słoweński Maribor. Zespół trenera Slobodana Kovaca miał wyruszyć w podróż autokarem w środę rano. Dzień wcześniej Europejska Konfederacja Siatkarska zadecydowała o przełożeniu wszystkich meczów włoskich drużyn w europejskich pucharach.