Śląsk Wrocław jest w poważnych tarapatach i jeśli natychmiast czegoś nie zrobi, za pół roku pożegna się z najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce. Choć zeszły sezon zakończył jako wicelider, w tym wylądował na samym dole stawki, z zaledwie dziesięcioma punktami wywalczonymi w siedemnastu spotkaniach (ma jeszcze zaległy mecz do rozegrania), konsekwentnie walcząc z Lechią Gdańsk o miano najgorszej drużyny. Z Pucharem Polski też już się pożegnał - na etapie 1/8 finału został dopiero po rzutach karnych wyeliminowany przez Piasta Gliwice. Władze Wrocławia mają problem. Chodzi o Śląsk. "Cała procedura była dziwna" W tarapaty wpadły też władze Wrocławia. Gdy wybuchła afera dotycząca kupowania dyplomów Collegium Humanum, do ratusza wkroczyło CBA, a prezydent Jacek Sutryk został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Jakby tego było mało, pojawia się kolejny problem - związany właśnie z należącym w 99,5% do gminy klubem piłkarskim. Jak poinformował Marcin Torz w serwisie Salon24, na stolicę Dolnego Śląska skierowała teraz swoją uwagę Najwyższa Izba Kontroli. Ekstraklasa najlepszą ligą świata. Cztery kluby blisko spadku lub upadku Według ujawnionych przez dziennikarza szczegółów chodzi o nieudaną próbę sprzedaży Śląska Wrocław firmie Westminster. Klub został wówczas wyceniony na pięć milionów złotych. Taką kwotę prywatny inwestor był gotowy zapłacić i wszystko wskazywało na to, że już niebawem znana w świecie piłki marka zmieni właściciela. Ale wtedy pojawiła się jej nowa wycena i miasto zaczęło od Niemców żądać już około pięćdziesięciu milionów złotych. Ci powiedzieli pas. Właśnie ta sytuacja miała sprawić, że sprawą zainteresowała się NIK. - Cała procedura sprzedaży była dziwna, wątpliwości budzi wiele szczegółów. NIK poprosił o dokumenty, zadał bardzo szczegółowe pytania. Zobaczymy co z tego będzie, ale humory w ratuszu nie są najlepsze - miał powiedzieć Marcinowi Torzowi jeden z wrocławskich urzędników.