Mniejsze problemy ma oczywiście Barcelona, ale ona startowała w nowy sezon z innego pułapu. Z pułapu drużyny wielkiej, ukształtowanej, w której wymieniono tylko jeden istotny element. Zlatan Ibrahimović miał dać Guardioli więcej wariantów rozegrania ataku, ale wczoraj miałem wrażenie, że doprowadzał do sytuacji, w której koronkowe akcje stawały się jednostajne i nieznośnie zawiłe. Gdy z Xavim, Messim, Henrym i Iniestą grał Eto'o, długa wymiana piłki kończyła się prostopadłym podaniem za plecy obrońców, do których Kameruńczyk dopadał dzięki szybkości i startowi rakiety. Zlatan gra przede wszystkim tyłem do bramki, a kiedy dostaje piłkę chętniej ją wycofuje niż strzela, co wydłuża akcję w nieskończoność. Oczywiście przesadą byłoby stwierdzenie, że największym problemem drużyny z pięcioma diamentami w koronie jest Ibrahimović. Szwed ma jednak jeszcze jedną cechę: stara się zdobywać bramki piękne, z pozycji przygotowanych. Eto'o strzelał czasem na wariata, choćby kolanem jak w meczu z Realem na Camp Nou, co powiększało dezorientację broniących. To chyba miał na myśli komentator "El Pais", który porównując Kameruńczyka ze Szwedem napisał, że pierwszy jest bardziej snajperem, a mniej piłkarzem, a drugi odwrotnie. No, ale nie bądźmy tak kategoryczni po jednym meczu. Bo gdyby być uczciwym, to jednak Zlatan pojedynek z Eto'o wygrał. Brał udział w grze, dochodził do sytuacji strzeleckich, tymczasem z drugiej strony nowy idol San Siro notorycznie przegrywał pojedynki z Puyolem. Nawet biegowe. Inter ma jednak ten problem, że w tym roku do podstawowej jedenastki weszło aż pięciu nowych ludzi (Eto'o, Milito, Motta, Sneijder i Lucio), a jeszcze Mourinho zmienia całą filozofię gry. Chce upodobnić drużynę do Chelsea, by nie tylko potrafiła zabójczo skontrować, ale też zagrać wysokim presingiem i nie gubiła się w ataku pozycyjnym. Tego nowy Inter jeszcze nie umie, Snejder jako lider pomocy nie jest ani odrobinę bardziej kreatywny niż w Realu. Atak pozycyjny Interu momentami nie istniał, odebrać piłkę Barcy umieli dopiero obrońcy, a tylko kilka kontrataków sprawiło kłopot Puyolowi i Pique. Prasa hiszpańska napisała, że Mourinho jeszcze raz poświęcił wszystko, by nie przegrać - momentami przed bramką Julio Cesara stały zasieki złożone z dziewięciu ludzi. No, ale jeśli w ubiegłym sezonie ktoś znalazł receptę na zneutralizowanie atutów Barcelony, to była Chelsea w półfinale Champions League. Mourinho zapewne chciałby brać z niej przykład, ale póki co jego nowy produkt wygląda raczej jak podróbka marnej jakości. Wracając do Barcy to dziennik "Marca" ocenił, że obrońcy tytułu nie zabrakło nic poza golem. Tym razem znacznie bardziej krytyczny okazał się kataloński "Sport", który relację z meczu zatytułował: "dużo podań, zero efektu" zwracając uwagę na jednostajne tempo akcji obrońcy tytułu. Drużyna Guardioli zagrała w najmocniejszym składzie pierwszy raz w tym sezonie, ale z pewnością nie był to jej wielki mecz. Źle wczorajszy dzień będzie wspominał Rafał Murawski. Debiutował w Champions League, gdy jego Rubin wygrywał w Kijowie 1:0. Skończyło się na 1:3 i stracie punktów w 20 minut. Z Interem koniecznie trzeba wygrać. Nie jest to jednak niemożliwe. DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU Czytaj także: Bezbramkowy remis Interu z Barceloną