Konfrontacja Tomasza Adamka z Witalijem Kliczko o mistrzowski pas organizacji WBC na długo przed swą inauguracją zdążyła zyskać miano najważniejszego wydarzenia sportowego obecnego roku w naszym kraju. Trudno się temu dziwić kiedy po raz pierwszy w historii, Polska staje się gospodarzem bokserskiej imprezy zakrojonej na tak szeroką skalę. Przed przyszłorocznymi finałami piłkarskich Mistrzostw Europy, odpowiednie przygotowanie przedsięwzięcia pod szyldem "Walka XXI wieku", to niemały sprawdzian dla organizatorów, władz miasta i kibiców. Bój o wpis na karty historii Pojedynek z najmocniej bijącym obecnie bokserem królewskiej kategorii, będzie dla Adamka nie tylko szansą na ogromne pieniądze i prestiżowy pas, ale przede wszystkim okazją na zapisanie się w historycznej galerii sław pięściarstwa. Dotychczas bowiem żaden zawodnik bokserskiej dyscypliny nie wywalczył czempionatu w trzech najcięższych kategoriach wagowych (półciężkiej, cruiser, ciężkiej). Wyczyn, który już dzisiejszego wieczoru może stać się udziałem Polaka, jeszcze bardziej elektryzuje koneserów szermierki na pięści, a pojedynkowi z Witalijem nadaje bezprecedensowego smaku. Tomasz Adamek był mistrzem świata organizacji WBC w kategorii półciężkiej, po pokonaniu na punkty w United Center w Chicago Australijczyka Paula Briggsa. Tytuł w przedziale wagowym cruiser wywalczył w zaciętym boju ze Stevem Cunninghamem, a do splendoru największych pięściarzy na planecie brakuje "Góralowi" tylko mistrzowskiego pasa wszech wag. By jednak zdobyć upragnione trofeum, Adamek będzie musiał dokonać wręcz niemożliwego. Detronizacja Witalija Kliczki, o czym przekonało się spore grono challengerów , to póki co "mission impossible". Zdobyć bokserskie K2! Wielu fachowców zgodnie ocenia, że ukraińscy bracia tworzą odrębną, dwuosobową kategorię, która znacząco przewyższa "całą resztę" bokserów ciężkiej dywizji. Trudno polemizować z tym stwierdzeniem patrząc na spektakularne, seryjne zwycięstwa Kliczków. Władimir ostatni raz poległ w kwietniu 2004 roku, w starciu z Lamonem Brewsterem, a jego seria bez porażki na chwilę obecną, to aż czternaście pojedynków. W tym czasie tylko trzykrotnie nie udało się zakończyć "Stalowemu Młotowi" swoich walk przed czasem. Nie mniej imponujące okazują się osiągnięcia Witalija. Ten gorycz porażki przełykał ostatnio w czerwcu 2003 roku, po starciu z Lennoksem Lewisem. Trudno uwierzyć, ale przez ponad dziewięćdziesiąt miesięcy nie obejrzeliśmy godnego rywala, który poważnie zagroziłby starszemu z braci K2! Podczas ośmioletniej hegemonii między linami ciężkiej kategorii "Doktor Żelazna Pięść" pobił dziesięciu przeciwników. Potrzebował na to 236 minut. Sześciu rywali bliżej zapoznał ze strukturą ringowego podłoża, podbijając swój współczynnik nokautów do 89 procent! Nie dziwi zatem fakt, że na przestrzeni ośmiu lat, tylko dwóch śmiałków przetrwało z Ukraińcem pełen dystans dwunastu rund. Starania kolejnych, gładko odprawianych oponentów przypominają wspinaczkę na himalajski ośmiotysięcznik K2, niezdobyty jak dotąd zimą. Podobnie jest i z mistrzowskim pasem Witalija, który ciągle pozostaje poza zasięgiem któregokolwiek z bokserów. Mimo, iż pretendenci wspinają się na wyżyny swoich umiejętności, ich wyprawy po upragniony tytuł kończą się zwykle przed czasem. Marzenia o pasie szybko zostają sprowadzone na ziemię, a obfite lawiny ciosów "Witka", zmiatają z ringu chcących dotrzeć na bokserski szczyt rywali. Chęć obalenia ukraińskiego czempiona okazuje się więc ekspedycją najwyższego ryzyka. Jak dotąd żadna z nich się nie powiodła.