Partner merytoryczny: Eleven Sports

Klaudia Zwolińska: Medal medalem, ale wciąż chcę więcej. III EKSiT w Zakopanem [WIDEO]

Prosto z Paryża do Zakopanego – Klaudia Zwolińska, wicemistrzyni olimpijska w kajakarstwie górskim, opowiada Interii o przygotowaniach do obrony tytułu mistrzyni Europy, sporcie, który uzależnia, i o tym, że sukces na igrzyskach... to dopiero początek.

"Medal to nie koniec - to dopiero początek" - Klaudia Zwolińska na III EKSiT

Wicemistrzyni olimpijska z Paryża, Klaudia Zwolińska, pojawiła się w Zakopanem niemal prosto z toru, na którym już za chwilę rozpocznie rywalizację o obronę tytułu mistrzyni Europy. - To mój szczęśliwy tor. Znam go dobrze, trenowałam tam już przed igrzyskami. Teraz lecę walczyć o kolejne medale - mówi zawodniczka w rozmowie z Interią podczas III Europejskiego Kongresu Sportu i Turystyki.

Mniejsze trybuny, większe cele

Na olimpijskim torze w Paryżu nie będzie już wielkich trybun, ale Zwolińska nie traci motywacji: - Na igrzyskach były to chyba największe trybuny poza stadionem. Teraz ich nie będzie, ale doping będzie - rodzina też przyjedzie. Najważniejsze to bronić złota i powalczyć w innych konkurencjach.

Medal olimpijski? "To nie spełnienie"

Choć medal z Paryża to największy sukces w karierze Zwolińskiej, sama przyznaje, że nie czuła pełnego spełnienia. - Nie chodzi o sportowy niedosyt. Po prostu sukces otworzył mi oczy na to, że jest też coś poza sportem. Dał mi nowe możliwości, ale też nowe cele. Sukcesy uzależniają - zawsze chcesz więcej.

Czas dla siebie? Nie tym razem

- Myślałam, że po medalu będę tylko leżeć i pachnieć. A okazało się, że mam jeszcze więcej obowiązków! - śmieje się Zwolińska. Jesień poświęciła sponsorom, partnerom i mediom, a w styczniu wyjechała na dwumiesięczny obóz do Australii. - Tam już był tylko trening. Zero luzu - przyznaje.

Sport? Tak. Ale życie to więcej niż wynik

Zwolińska podkreśla, że nie boi się mówić o swojej "wielotorowej karierze". - Sport to tylko część życia. Grzesiek (kajakarz Grzegorz Hedwig - przyp. red.) w tym roku nie wystartuje, ale to nie koniec świata. Robimy wiele rzeczy poza sportem, to ważne dla naszej równowagi.

"Justyna Kowalczyk? Nie, to ja jestem do niej podobna!"

Na koniec anegdota: - W Jakuszycach na biegówkach moi koledzy zaczęli krzyczeć: "Justyna Kowalczyk!" Ludzie prawie autografy chcieli, dopóki nie zobaczyli, jak kaleczę na nartach! - śmieje się Zwolińska. - Ale to miłe, bo Justyna i Adam Małysz to moi sportowi idole. Kibicowałam im jako dziecko z całych sił.

Rozmawiał: Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zakopane, III Europejski Kongres Sportu i Turystyki

INTERIA.TV

Zobacz także

Sportowym okiem