Kikut od kwietnia leczy kontuzję - w spotkaniu półfinału Pucharu Polski w Bielsku-Białej doznał poważnego urazu chrząstki w kolanie. Po operacji przeprowadzonej nowatorską metodą przez dr. Tomasza Pionta szybko jednak dochodzi do siebie. Każdego dnia dwukrotny reprezentant Polski spędza trzy godziny w poznańskiej klinice Rehasport. - Wykonuję solidną pracę, wszystko z kolanem jest już dobrze, choć może jeszcze nie idealnie. Wykonuję już przysiady, mogę podskakiwać, a to kluczowe w rehabilitacji. Przeszedłem do takiego etapu, gdy kolano jest mocno obciążone i można wyczuć, czy trzeba przyhamować jej tempo czy też zbliża się do końca. U mnie była to pozytywna wersja - opowiada Kikut. Obrońca Lecha w poniedziałek przejdzie ostatnie badanie, po którym będzie wiadomo, o ile kontuzjowana noga jest słabsza od drugiej. Później będzie mógł rozpocząć treningi z Luisem Milą, szkoleniowcem odpowiedzialnym za przygotowanie fizyczne. - Sierpień będzie dla mnie okresem wprowadzenia organizmu do cięższej pracy, już z drużyną. Kiedy zagram? Ciężko przewidzieć, może to się zdarzyć za trzy tygodnie. Nie będę niczego przyspieszał, bo między Bogiem a prawdą, raczej stanie się to we wrześniu. Wówczas będę przygotowany na sto procent. Wcześniej spróbuję w Młodej Ekstraklasie, bo warto poczuć boisko i te 90 minut wysiłku - tłumaczy zawodnik. Kikut w Lechu rywalizuje o miejsce w składzie z Grzegorzem Wojtkowiakiem, z którym zna się od wielu lat. - Będę mocno naciskał na Grześka. Tak wygląda sytuacje we współczesnych drużynach, gdzie dwóch piłkarzy walczy o jedno miejsce - twierdzi. Piłkarz zupełnie nie przejmuje się tym, że Lech szuka kolejnego prawego obrońcy - podczas zgrupowania w Niemczech testował nawet Bena Starostę. - Doszły mnie takie słuchy, ale jest mi to obojętne, czy on podpisze kontrakt czy nie. Jeśli będzie nas dwóch, trzech czy pięciu, to i tak będę wykonywał swoją pracę - utrzymuje Kikut. Lech szuka prawego obrońcy, bo Wojtkowiakowi i właśnie Kikutowi za rok kończą się kontrakty. Teoretycznie już zimą będą mogli podpisać umowy w nowych klubach. - Nie wiem, co będzie w przyszłości, to sprawa działaczy. Ja wybiegam myślami na miesiąc, może dwa do przodu. Teraz chciałbym przede wszystkim grać, bo jak człowiek gra, to ma mocniejsza kartę przetargową w negocjacjach z innymi drużynami - mówi. Kikut, mający za sobą 141 spotkań w ekstraklasie, zakłada dwa główne warianty - albo zostanie w Lechu, albo spróbuje sił w innej lidze. - Chciałbym zostać w Poznaniu, bo jest mi tutaj dobrze i jestem głodny sukcesów. Gra z Lechem w Lidze Mistrzów to jest to, o czym marzę. Z drugiej strony mam już 28 lat, doświadczenie z gry w pucharach, więc to chyba optymalny moment, by wyjechać... - zastanawia się obrońca "Kolejorza". - Czuję się na siłach, by spróbować za granicą. Nie za bardzo widzę siebie w innym polskim klubie, ale życie czasem bywa brutalne: Lech nie przedłuży ze mną umowy, nie będzie innych opcji zagranicznych, to co wtedy? Trzymajmy się jednak tego, że nie wyobrażam sobie gry w innym polskim klubie niż Lech - zakończył Kikut.