Kiełb rozpoczął treningi w Poznaniu w poniedziałek - w klubowej szatni nie czuł się jednak odizolowany. - Jestem zaskoczony, bo wcale po chłopakach nie widać, że zdobyli mistrza Polski. Myślałem, że jakoś inaczej to będzie. Fajnie mnie przyjęli, a człowiek się obawiał co i jak będzie - mówi z uśmiechem piłkarz, który uważa, że dojrzał już do zmian. W Ekstraklasie debiutował prawie cztery lata temu, jako 18-latek. Od razu po tym, jak trafił z Pogoni Siedlce do Korony Kielce. Gdy dostał telefon z propozycją gry w Lechu, nie zdecydował się na transfer od razu. - Musiałem się chwilę zastanowić, chciałem porozmawiać z rodzicami. Zdecydowałem w końcu, że warto iść do przodu. W Koronie byłem 4,5 roku, także czas był już najwyższy by coś zmienić - opowiada nowy pomocnik Lecha. W Poznaniu żartuje się, że najważniejszego gola dla Lecha Kiełb już zdobył - i to zanim trafił do Lecha. W 27. kolejce minionego sezonu pokonał bowiem Marcina Juszczyka i Korona wygrała w Krakowie z Wisłą 1-0. - No nie, spokojnie, tamta bramka była dla Korony, nie dla Lecha. Mam nadzieję, że najważniejsze gole będą dla Lecha i dam radość kibicom - powiedział Kiełb, który sugeruje, że w razie czego może też grać w ataku. - Przychodziłem do Korony jako napastnik i dopiero w Kielcach przesunięto mnie na prawą pomoc. Czuję się dobrze i tu i tu, choć przyzwyczaiłem się już do tego boku pomocy - twierdzi. Tyle że na razie w ataku może być łatwiej o miejsce. Prawym pomocnikiem Lecha wciąż jest bowiem Sławomir Peszko - jeśli nie odejdzie do Panathinaikosu Ateny, będzie miał pewne miejsce w składzie drużyny Jacka Zielińskiego. - Nie wiadomo, czy Sławek odejdzie. Nie przyszedłem jednak po to, by grać w Młodej Ekstraklasie. Nie chcę też być niewypałem, będę robił wszystko, by w razie czego go zastąpić. A jeżeli Sławek zostanie w Lechu, to też powalczę o pierwszą jedenastkę - mówi Kiełb, który zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest piłkarzem doskonałym. - Wady? Na pewno gra w defensywie. Mam nadzieję, że pod okiem trenera Zielińskiego to poprawię. Zieliński ustawia zespół z czwórką obrońców, trójką pomocników i trójką piłkarzy grających ofensywnie. Czy Kiełb widziałby siebie na boku pomocy czy może jako typowego prawoskrzydłowego wspomagającego wysuniętego napastnika? - Nie wiem, jak to będzie. Z taką taktyką miałem kontakt tylko u trenera Smudy, gdy przez 10 dni byliśmy z reprezentacją w Tajlandii. Trzeba poczekać i ugryźć to, nauczyć się - przyznaje Kiełb. Nowy piłkarz Lecha pochodzi z Siedlec, czyli miasta, w którym raczej kibicuje się warszawskiej Legii. - Kiedyś też jeździłem do Warszawy, pamiętam jak tata mnie zabrał na mecz z Wisłą, który po golu Bartka Karwana Legia wygrała 1-0 - wspomina. Tyle że zamiast do Legii trafił do Korony, a teraz do Lecha. - Jak się kiedyś koledzy dowiedzieli, że idę do Korony, to nie byli zadowoleni. A jak teraz się dowiedzieli, że idę do Lecha, to już w ogóle było nieciekawie - śmieje się dziś Kiełb, który nie jest jedynym piłkarzem z Mazowsza w Lechu. Przypomnieć można choćby Roberta Lewandowskiego. - Jak już byłem w Koronie, to przyjechałem do rodziców do Siedlec. Pamiętam, że poszedłem na mecz Pogoni z rezerwami Legii. Robert przyjechał z nimi i nawet go na boisko nie wpuścili. Teraz Legia chyba wie co straciła - mówi Kiełb, który chciałby podążyć śladem króla strzelców Ekstraklasy. Ten bowiem z Lecha trafił do Borussii Dortmund. - Gratuluję Lewemu i zazdroszczę. Chciałbym też pograć w Lechu, wypromować się i pójść do zagranicznego klubu. To byłoby coś pięknego.