Temat jest znany, ale wraca jak bumerang. Dyskusja rozgorzała na nowo teraz, po rozmowie Katarzyny Skorupy z TVP Sport. Reprezentantka Polski i rozgrywająca zespołu E.Leclerc Moya Radomka Radom zdecydowała się na dobitne wyznanie, w którym położyła nacisk na różnice w podejściu do kobiet i mężczyzn uprawiających siatkówkę. Zasygnalizowała też problem nierównych płac w dyscyplinach zespołowych. Sprawa jest bardzo złożona, bowiem stoi za nią cała gama powodów natury historycznej, społecznej, kulturowej, psychologicznej i medialnej. Natomiast, zdaniem Skorupy, trzeba wciąż podnosić to zagadnienie. Paulina Maj-Erwardt reaguje na słowa Katarzyny Skorupy Jej wyznanie spotkało się z pozytywnym odzewem wśród koleżanek siatkarek. Poparły ją m.in. Joanna Wołosz, Ewelina Polak, Agata Sawicka, Katarzyna Skowrońska, Jelena Blagojevic, Malwina Smarzek i Paulina Maj-Erwardt. Ta ostatnia była tak poruszona słowami Katarzyny Skorupy, że zdecydowała się na publiczne zabranie głosu i przedstawienie swojego punktu widzenia. Obszerny wpis na Instagramie rozpoczęła od dość dosadnej tezy. Dodała, że może warto tak "przekształcić instytucję sportu , aby uwzględnić potrzeby i kobiece możliwości". A z kolei nie należy "przyklaskiwać" pojęciu "konfliktu ról", ponieważ to - jej zdaniem - nie przynosi niczego dobrego. Konkretnie m.in. przez to panie mogą osiągać w sporcie gorsze wyniki niż są w stanie. Zaznaczyła, że dla niej postulat równości płci wcale nie oznacza równego traktowania kobiet i mężczyzn, a stwarzania jednym i drugim jednakowych warunków rozwoju potencjału, dawania takich samych szans. Zauważyła też, że niektóre zawodniczki otwarcie mówią, że nie czują się dyskryminowane. Siatkarka ma na to pewne wytłumaczenie. Na koniec podsumowała, że kobiety w walce z nierównościami płci powinny znaleźć sojuszników wśród mężczyzn. Nierówne płace w kolarstwie. Zespół dopłacił Elisabeth Deignan do wygranej Nie tylko siatkarki odczuwają dysproporcję w zarobkach między kobietami a mężczyznami. Rzecz tyczy się także innych sportsmenek. Na początku października media obiegła wieść o Elisabeth Deignan, która zwyciężyła w kobiecej odsłonie kolarskiego wyścigu Paryż-Roubaix. Od organizatorów otrzymała za to 1535 euro nagrody. Jej zespół Trek-Segafredo dołożył, bagatela, 28 tysięcy z własnej kieszeni, by premia zrównała się z wysokością wypłaty dla triumfatora wśród mężczyzn. Nie jest to odosobniony przypadek. Sprawa nierówności płac względem płci jest w kolarstwie dość powszechna. Ale podejmowane są pewne kroki, by z tym walczyć. W 2021 roku Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) ustaliła minimalne wynagrodzenie dla drużyn kobiecych WorldTour na poziomie 20 tysięcy euro rocznie. W założeniu do 2023 roku ma ono wzrosnąć do nieco ponad 32 tysięcy euro. To całkiem sporo, natomiast mniej więcej właśnie tyle zarabiają mężczyźni w ProConti, czyli drugiej dywizji kolarstwa zawodowego. Amerykańskie piłkarki walczą o wyrównanie wynagrodzeń Podobnie ma się sprawa z kobiecą piłką nożną. Piłkarki zarabiają zdecydowanie mniej od piłkarzy. Dla wielu osób sprawa jest zrozumiała - jest to często uzależnione od ilości i majętności sponsorów, popularności dyscypliny w kraju i na świecie, dochodów organizatorów rozgrywek oraz klubów. Nie przekonuje to amerykańskich futbolistek, które w tym roku podjęły walkę o wyrównanie wynagrodzeń. Panie twierdzą, że mimo iż żeńska reprezentacja USA w piłce nożnej osiąga znakomite rezultaty, dużo lepsze niż męski odpowiednik drużyny, i tak są słabiej wypłacane. Trudno też mówić, że amerykański futbol żeński mało kogo interesuje. Finał mundialu, w którym USA pokonały Japonię 5-2, cieszył się ogromnym zainteresowaniem. W Stanach Zjednoczonych przyciągnął przed telewizory 25 milionów ludzi. To historyczny wynik oglądalności w Ameryce. W 2016 roku piłkarki z USA złożyły wniosek do Komisji ds. Równego Zatrudnienia i podkreślały, że rok wcześniej żeńska drużyna przekroczyła prognozy przychodów o 16 milionów dolarów, natomiast męska ekipa była na minusie. Skargę rozpatrzono po trzech latach, lecz raczej bez zadowalających kobiety rezultatów. Ogłoszono, że nie udało się podjąć decyzji i poinformowano, że zawodniczki mogą dochodzić swoich praw w sądzie. Tak też się stało. Piłkarki złożyły pozew przeciwko amerykańskiej federacji. Ich zdaniem doszło do celowej dyskryminacji ze względu na płeć. Domagały się za to 66 milionów dolarów zadośćuczynienia. Amerykański sąd odrzucił pozew, lecz rzeczniczka kadry zapowiedziała odwołanie. Sprawa jest w toku. Brianna Scurry, amerykańska emerytowana bramkarka, mocno wspiera koleżanki w dążeniu do wyrównania płac, ale nie jest przesadną optymistką. Mężczyźni w klasie biznes, kobiety w ekonomicznej Nie zawsze nierówność objawia się w wysokości wynagrodzeń. Koronnym przykładem jest tu sytuacja ze świata krykieta. Swego czasu, gdy brytyjska reprezentacja kobiet i mężczyzn leciała na mistrzostwa świata, doszło do mało przyjemnej sytuacji. Okazało się, że organizatorzy co prawda zapłacili za bilety lotnicze wszystkich uczestników, ale panom przypadły miejsca w klasie biznes, a paniom w ekonomicznej. Ulokowano ich też w innych hotelach. A i wypłaty dla najlepszych były diametralnie inne. Pula dla mężczyzn opiewała na 6 milionów dolarów, a dla kobiet na 400 tysięcy. Niechlubny przykład dali też organizatorzy mistrzostw świata w snookerze. W 2019 roku pula nagród dla kobiet biorących udział w zawodach wynosiła 15 tysięcy funtów. Z kolei dla mężczyzn przeznaczono łącznie ponad 2 miliony funtów. W bieżącym roku dwóm najwyżej rozstawionym snookerzystkom świata - Reanne Evans i Ng On Yee - dano możliwość rywalizowania z mężczyznami w cyklu największych turniejów. To dla nich szansa na zarobienie dużo większych niż dotychczas pieniędzy. Na podobną sposobność nie mogą liczyć kobiety uprawiające skoki narciarskie. Zeszły sezon przysporzył im trudnych doświadczeń. Przez pandemię koronawirusa odwołano wiele startów. Panowie mieli zimą około trzech razy więcej konkursów od nich. A to jeszcze mocniej przełożyło się na różnice w zarobkach. Dla przykładu: w rywalizacji kobiet zwyciężczyni dostaje 3800 franków szwajcarskich. Z kolei triumfujący w zawodach tej samej rangi mężczyzna może liczyć na nagrodę wysokości 10 tysięcy franków. Premiowane jest także wygranie kwalifikacji w męskich skokach. Najlepszy zawodnik zgarnia za to 3 tysiące franków szwajcarskich. Co ciekawe, kobiety nie mają żadnych gratyfikacji pieniężnych za zwycięstwo w rundzie eliminacyjnej. Lista najlepiej zarabiających sportowców według "Forbes'a" W maju magazyn "Forbes" opublikował najnowszy ranking najlepiej opłacanych sportowców. Nowym liderem został zawodnik MMA, Conor McGregor. Zarobił 180 milionów dolarów. Tuż za nim uplasował się Leo Messi z 130 milionami dolarów. Cristiano Ronaldo zajął trzecie miejsce, a jego majątek oszacowano na 120 milionów dolarów. W "50" znalazł się też Robert Lewandowski. Razem z Andresem Iniestą i Canelo Alvarezem uplasował się na 48. pozycji z 34 milionami dolarów na koncie. Na liście przytłaczająca większość nazwisk należy do mężczyzn. Lecz wysoko w rankingu znalazła się też kobieta. Mowa o Naomi Osace. Tenisistka została sklasyfikowana na 12. miejscu, a jej zarobki oszacowano na 60 milionów dolarów. To więcej niż zarabiają czołowi tenisiści z Rafaelem Nadalem i Novakiem Djokovicem na czele. Lwia część jej przychodu pochodzi z reklam. W czołowej "50" najbogatszych sportowców świata znalazło się miejsce dla jeszcze jednej tenisistki. Na 28. pozycji umieszczono Serenę Williams. I to wszystko, jeśli chodzi o najlepiej zarabiające sportsmenki. Zresztą tenis to jedna z tych dyscyplin, która nie rozróżnia wysokości pensji w zależności od płci. Zarobki w turniejach wielkoszlemowych są jednakowe dla mężczyzn i kobiet. W sprawie takich samych nagród pieniężnych swego czasu wypowiedział się Djoković. Wskazał na to, że równo niekoniecznie oznacza sprawiedliwie. Jego słowa można zapewne rozłożyć na inne dyscypliny sportowe, nie tylko na tenis. Natomiast chyba trudno znaleźć złoty środek w całej tej sprawie i raczej jeszcze długo nie doczekamy się wypracowania zadowalającego wszystkich rozwiązania. Jeśli w ogóle... KP